PIERWORODNOŚĆ BIS – ALE O CO CHODZI?

utworzone przez mar 18, 202081 Tajemnic, Adam Sornek, Maciej Bennewicz

1. Miłość rodzica do dziecka nie może być uwarunkowana. Nie może zależeć od kolejności urodzenia, cech indywidualnych dziecka, jego zdrowia, urody, poczucia humoru, inteligencji… i Bóg wie czego jeszcze. Rodzic, który porównuje (konfrontuje) dzieci, ich cechy, stawia – w pewnych sytuacjach – jedno przed drugim, a w innych, drugie przed pierwszym, czyni obojgu wielką krzywdę. Konfrontuje je na większość, a być może na całe życie. Tak wychowywane dzieci, będą w wiecznej rywalizacji – o miłość, o to, które jest lepsze, które zasługuje na uczucie mamy albo taty. Wzrosną w przekonaniu, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. A zasługuje się, nie będąc sobą (nie swoją unikatową indywidualnością), tylko byciem lepszym od braciszka czy siostrzyczki, dostosowaniem się do oczekiwań mamusi i tatusia, często wbrew sobie. Bez względu na to, jaka treść tego „lepszym” – dla rodzica, a potem dziecka – jest. Dziecko zrobi wszystko by być kochanym, bo dostać dotyk, uwagę, uczucie, miłość… 

2. Zasługiwanie na miłość może prowadzić do konformizmu, wiecznego dostosowywania się. „Zrobię to, zrobię tamto, zrobię wszystko, byle dostać twoją miłość… Mogę przestać być sobą, byle dostać miłość. Twoja miłość jest dla mnie ważniejsza, niż ja sama dla siebie”. Na początku będzie chodziło o miłość mamy i taty, a potem pewnie wszystkich innych – partnerów, przyjaciół itp. Zasługiwanie na miłość może prowadzić do poszukiwania różnych aktywności, fikołków, sztuczek, byle dostać uczucie, byle na nie zasłużyć. Tym są tzw. sznyty powstałe na skutek samookaleczenia się dziecka. Dziecko porównywane do drugiego dziecka może do końca życia być w poczuciu, że miłość trzeba wyżebrać, trzeba na nią zasłużyć, trzeba zrobić coś szczególnego. I tak też będzie podchodzić do miłości do siebie samego. Aby siebie pokochać, będzie musiało samo przed sobą na tę miłość zasłużyć. W ten sposób może nigdy jej nie zaznać…

3. Rywalizacja między rodzeństwem częstokroć trwa latami. Jej początkiem jest rodzic, jego sposób wychowania – gloryfikowanie jednego dziecka kosztem drugiego (i vice versa). Rodzic może to robić całkowicie nieświadomie, nie mając takiej intencji. Potrzeba sporej determinacji, pracy, by relacje pomiędzy rywalizującym rodzeństwem uzdrowić. Przynajmniej jedno z nich musi mieć gotowość, zdolność ustąpienia, pochwalenia tego drugiego, okazania mu szacunku, wsparcia, dobrego słowa, zniwelowania poczucia winy. Potrzeba bezwarunkowej miłości, by usunąć skutki miłości uwarunkowanej. Też taki – wieloletni konflikt – w swoim życiu rozwiązywałem, całkiem niedawno. Miałem w cieniu, w nieświadomości to, że pragnę wieść spokojne, wyważone, bez pośpiechu życie – takie jak wiedzie moja siostra. Ujawnienie tego faktu, powiedzenie jej o tym wprost, zmieniło wszystko. Staliśmy się od tej chwili równi. Nie ma już lepszego i gorszego. To, że młodszy o 8 lat braciszek zabrał całą uwagę rodziców, też straciło na znaczeniu. Wygrała relacja, wygrało „tu i teraz”.

Każda prezentowana przeze mnie tutaj introspekcja (tekst „Ale o co chodzi”, czy też tekst z pytajnikiem „?”), to tylko moja insynuacja, dygresja, cudza (moja, jako autora) fantazja na temat tego, co koan Macieja zdaje się próbować przekazać.

I z tej choćby przyczyny interpretacja nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani rzeczywistością, ani tymbardziej Twoim życiem. Jesteś jedynym ekspertem w tej ostatniej dziedzinie. Ufaj zawsze i przede wszystkim sobie.

Tekst niniejszy to zaproszenie do spojrzenia na sprawę najpierw moim punktem widzenia i skłonienie Cię do własnej pracy nad koanem. A w gruncie rzeczy pracy nad samym sobą, swoim życiem, relacjami, przekonaniami i skryptami które sprawiają nieustannie, że powtarzasz schematy, żyjesz w swoistym Matrixie i czujesz (w taki lub inny sposób), że nie możesz się obudzić, wyrwać z impasu.

Moje interpretacje to tylko i wyłącznie jeden z setek, milionów, a nawet miliardów pomysłów na to jak opowieść metaforyczną Macieja zrozumieć. Masz prawo, a nawet obowiązek posiadać swoją. Jesteś kimś zupełnie innym niż ja i koany oraz ich interpretacje będą skłaniać Cię każdego dnia do zrozumienia tej oczywistej prawdy.

To dzięki pracy własnej, poszukiwaniu unikatowych, indywidualnych i „Twoich” odpowiedzi możesz dojść do sedna swojej egzystencji, prawdy o sobie. Prawdopodobnie zaczniesz żyć dokładnie tak, jak tego pragniesz.

Podejmij swoją pieśń.

4. To, kto urodził się pierwszy z rodzeństwa, nie ma żadnego znaczenia, jeśli rodzice są odpowiedzialni i dbają o równowagę, równe wsparcie każdego z dzieci. Adekwatnie – rzecz jasna – do poziomu ich rozwoju. Starsze dziecko musi przecież rozumieć – jeśli różnica wieku jest odpowiednia – dodatkowy wysiłek, który jest związany z funkcjonowaniem w domu niemowlaka. Ale też nie może odczuć, że jest pomijane, lekceważone, odstawione na bok, mniej ważne. Odpowiedzialność i uważność rodziców jest tu kluczem do sukcesu. Każde dziecko musi czuć się kochane – bezwarunkowo – każde musi otrzymać opiekę, wsparcie. Potrzeba dobrej narracji, by dziecko starsze przyjęło to, że w domu jest ktoś jeszcze i nie jest ani ważniejszy, ani mniej ważny. Potrzeba lekcji równoważności i wymiany

5. Dostrzegam w interpretowanej opowieści szersze zagadnienie. Po co się w życiu spieramy z innymi ludźmi (rodzeństwem, czy kimkolwiek innym)? Czy nie chodzi o prymat, o udowodnienie „mam rację”, „jestem lepszy”, „jestem mądrzejsza” itd? No ale przecież udowadnia wyższość ten, kto czuje nierówność; przekonuje do racji ten, kto nie jest jej pewny. Gdy coś wiem, to wiem; wówczas nie muszę nikomu nic udowadniać (no chyba, że chodzi o zdrową dyskusję i wymianę zdań, dyskurs, polemikę albo wykład, szkolenie…). Jeśli zaciekle udowadniam coś w sporze, kłótni, to dlatego że brak mi pewności. Jeśli przekonuję, że jestem lepszy, to dlatego, że czuję się gorszy. Czy nie chodzi zatem o pewność siebie? Ktoś kto widzi siebie, swoją unikatowość, nie wchodzi w spory na temat odrębności i indywidualności. Wie kim jest. Ma pewność siebie.

 

6. Spory pomiędzy rodzeństwem, ich wzajemne porównywanie się, rywalizacja, są – w moim odczuciu – wynikiem braku pewności siebie. Gdyby każde czuło się pełne, wartościowe, zasługujące na miłość, bez jakichkolwiek warunków (gdyby każde czuło się pewne siebie), rywalizacji by w ogóle nie było. Każde szanowałoby odmienność drugiego. Kwitła by relacja, a nie rywalizacja. Każde mogło by powiedzieć: „ja jestem ok i ty jesteś ok, różnimy się i to też jest ok, to co jest dobre dla ciebie, nie musi być dobre dla mnie, to co jest dobre dla mnie, nie musi być dobre dla ciebie”.

7. Do tego potrzeba odpowiedzialnych rodziców, którzy troszczą się o to, by każde z rodzeństwa wzrastało w poczuciu, że jest ok i jego brat (siostra) też jest ok; że każde jest godne miłości bez dodatkowych (bez jakichkolwiek) warunków. I tu potrzeba wyjaśnienia dzieciom, że wychowywanie, stawianie granic, dyscyplina, oczekiwanie posłuszeństwa, nie są aktem warunkującym miłość, aktem agresji, a wręcz przeciwnie – są dowodem najwyższej miłości i troski.

#81. Świat jest taki, jaki wierzysz że jest. Przekonania rządzą światem, przekonania nas kształtują. W jakie przekonania wierzymy, taką mamy rzeczywistość. Jeśli wierzysz, że jako pierwsze dziecko, jesteś tym silniejszym i przebojowym, to tak jest. Jeśli wierzysz, że jako drugie dziecko jesteś tym wycofanym, to tak jest. Wierzysz z reguły (i przede wszystkim) w to, co powiedzieli ci rodzice. Chyba, że jesteś buntownikiem i zawsze szukałeś własnych odpowiedzi. W moim życiu kolejność urodzeń (siostry i moja) ostatecznie jest już bez znaczenia. Jeśli twoi rodzice (jak ojciec z interpretowanym koanie) wierzyli, że kolejność urodzeń ma znaczenie, to tak cię zaprogramowali. Mogli przez to stać się źródłem i początkiem rywalizacji pomiędzy rodzeństwem. Dzieci między sobą rywalizują, bo ktoś ich tego nauczył, ktoś im pokazał… Konflikt z bratem czy siostrą można rozwiązać dopiero, gdy się zrozumie, że są równi, lecz inni, jednak nikt nie jest ani lepszy, ani gorszy. Po prostu się różnią, jak wszystko co ich otacza. 

***

Weź sobie z tego posta co chcesz. Możesz wziąć wszystko, możesz wziąć trochę, albo nie brać nic. Jeśli uważasz, że to wartościowa treść, udostępnij proszę. Dziękuję 🙂

Każda prezentowana tu introspekcja (tekst Adama z cyklu "Ale o co chodzi", czy też tekst z pytajnikiem "?"), to tylko insynuacja, dygresja, cudza (bo autora - Adama) fantazja na temat tego, co koan zdaje się próbować przekazać. I z tej choćby przyczyny nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani rzeczywistością, ani tymbardziej Twoim życiem. Jesteś jedynym ekspertem w tej ostatniej dziedzinie. Ufaj zawsze i przede wszystkim sobie! 🙂

Introspekcja to zaproszenie do spojrzenia na sprawę najpierw Adama punktem widzenia i skłonienie Cię do własnej pracy nad koanem. A w gruncie rzeczy pracy nad samym sobą, swoim życiem, relacjami, przekonaniami i skryptami które sprawiają nieustannie, że powtarzasz schematy, żyjesz w swoistym Matrixie i czujesz (w taki lub inny sposób), że nie możesz się obudzić, wyrwać z impasu.

Interpretacje Adama autorstwa to tylko i wyłącznie jeden z setek, milionów, a nawet miliardów pomysłów na to jak opowieść metaforyczną Macieja zrozumieć. Masz prawo, a nawet obowiązek posiadać swoją. Jesteś kimś zupełnie innym niż Adam i koany oraz ich interpretacje będą skłaniać cię każdego dnia do zrozumienia tej oczywistej prawdy. To dzięki pracy własnej, poszukiwaniu unikatowych, indywidualnych i „Twoich” odpowiedzi możesz dojść do sedna swojej egzystencji, prawdy o sobie. Prawdopodobnie zaczniesz żyć dokładnie tak, jak tego pragniesz.

Podejmij swoją pieśń.

81 – introspekcje

Ale o co chodzi?

Zastanawiasz się być może "o co w tym koanie chodzi?"... Nie każdy koan jest oczywisty. Taka jest potęga metafory...

"Ale o co chodzi" (dawniej introspekcje) są niejako wstępem i konspektem do mojej własnej interpretacji koanu. To po prostu draft, szkic, mapa myśli, pierwsze skojarzenia, które dotyczą przeczytanego koanu. Jest to przedsmak, wyłącznie zajawka 🙂 tekstu publikowanego w książce "81 Tajemnic" .

Podobnie powstawało "81 Tajemnic". Analizowałem post Macieja na blogu bennewicz.pl, a następnie w punktach wypisywałem te spostrzeżenia na temat rzeczywistości, które w moim odczuciu koan poruszał, które chciałem opisać w interpretacji. Później te punkty rozwijałem i tak powstawały całe rozdziały złożonej interpretacji.

Dzięki temu zmieniało się wszystko - ja, moje otoczenie, postrzeganie rzeczywistości, a potem decyzje i całe życie...

"Ale o co chodzi?" (introspekcje) na 81tajemnic.pl mają odrobinę inny cel i charakter. Są one zaproszeniem do pracy własnej Czytelnika - Twojej własnej pracy 🙂 

Możesz przeczytać koan, później introspekcję i podjąć decyzję, czy chcesz dokonać samodzielnej interpretacji. Obok znajduje się moja wstępna, szkicowa interpretacja, niejako zapowiedź i "kuchnia" tego, jak budowałem pełne interpretacje w "81 Tajemnic". 

Oczywiście interpretacje w 81 Tajemnic są dużo obszerniejsze niż skrótowa forma ... 

Zobacz przykładowy rozdział - koan i interpretację, aby rozpocząć własną pracę z tekstem: 

 

Pierworodność bis – koan dla Agape

– Prawda, mamo, prawda urodziłam się pierwsza?

– Tak córeczko, to prawda. Urodziłaś się pierwsza, o cztery minuty. Ale jesteście bliźniaczkami, to niewielka różnica.

– Widzisz, widzisz, jestem pierwsza, czyli jestem starsza! Nie ważne, że cztery minuty ale pierworodna to ja! – Natalia uniosła głowę do góry z nieskrywaną dumą i z całej siły odepchnęła siostrę, która natarła na nią z poduszką.

– Przestańcie! – Matka uniosła głos. – Jakie to ma znaczenie, która z was jest pierworodna? Jesteście bliźniaczkami i to jednojajowymi. Jesteście identyczne. Do ósmego roku życia praktycznie tylko ja was rozróżniałam. Potrafiłyście oszukać nawet ojca i robicie tak nadal, czasem dla żartu, a czasem jeśli jest wam to na rękę. Nie zaprzeczajcie! – Matka uniosła rękę powstrzymując dziewczynki od kolejnej lawiny słów. Nadaremnie. Zdążyła jeszcze dodać: – Doskonale wiem, że tak robicie. – Gdy lawina ruszyła.

– Pani od biologii pokazywała nam film – Natalia nie dawała za wygraną – z małymi wilczkami. Ten, który rodzi się pierwszy jest najsilniejszy i najodważniejszy. Pierwszy wychodzi z norki, pierwszy dokazuje i pierwszy zjada, to co upolowała matka. Tak samo jest z kotami, psami i ludźmi. Pierworodne dzieci są odważne a reszta to tchórze. – Stwierdziła buńczucznie i walnęła siostrę jaśkiem.

– Dobrze, może i jestem troszeczkę młodsza – Marysia starła się przydusić siostrę do kanapy – podkreślam: troszeczkę ale jestem niemniej odważna od ciebie. – Puściła siostrę by złapać oddech. – Pamiętasz jak bałaś się odpowiedzi z matematyki? I kto wtedy za ciebie odpowiadał, głąbie?

– Co? Czego ja się dowiaduję? Więc miałam rację! Ciągle te zabawy w podmiankę. Jesteście po prostu oszustkami! – Matka chwyciła ze stołu ścierkę i starała się obie zdzielić po tyłkach lecz zamiast tego wylądowała razem z córkami na kanapie kotłując się, okładając poduszkami i usiłując wyplątać spośród koców i pledów.

– Co się tu dzieje? – W drzwiach stał ojciec jak zwykle zdzwiony i nieco nie à propos sytuacji, jak to on.

Po chwili spod sterty poduszek i pledów wyłoniła się jedna blond główka, potem druga a na końcu trzecia, nieco większa od pozostałych. Wszystkie z minami niewiniątek.

– Która z nas jest Natalia a która Maria, tatku, bo mamę chyba rozpoznajesz? – Spytała jedna z blond główek.

– Owszem fizycznie czasem was mylę, zwłaszcza gdy uczeszecie się tak samo i obie macie na sobie ulubione, niebieskie sweterki – ojciec odpowiedział bez wahania – ale pierwszą do wszystkiego, nieco bezczelną prowokatorką, jesteś zawsze ty Natalio. Mówiąc wprost ta, która pyta, prowokuje, zaczepia a czasem ściąga, na was obie, kłopoty, to Natalia a przyczajona pod kocykiem, bliżej mamusi, to Maria. – Stwierdził. Z pewnym ociąganiem podniósł poduszkę z podłogi i nagle jednym susem dołączył do kotłowaniny.  

„81 Tajemnic”

Książka o przebudzeniu

„Przebudzenie” człowieka – jakkolwiek je rozumieć – staje się tematem powszechnego zainteresowania ludzi odczuwających niedosyt, czy pustkę. Ma to silny związek z kryzysem religii jako takiej, która poza rytuałami, nie potrafi dać człowiekowi niczego, co doprowadziłoby jego egzystencję do pełni szczęścia, akceptacji, miłości, a w konsekwencji do lekkości i nieomal pełnej zgody na wszelakie okoliczności zewnętrzne.

Książka zaprasza Cię do podróży Adama wgłab siebie. Będziesz jej świadkiem i obserwatorem, dzięki czemu możesz stworzyć własne interpretacje opowieści metaforycznych i przebudzić się na swój indywidualny sposób.

Dzięki książce możesz w końcu zrozumieć, że wszystko jest z Tobą w porządku – potrzebujesz po prostu wszelkich pytań, odpowiedzi (i rozwikłania tajemnic) poszukać w sobie, nie zaś na zewnątrz siebie. Opowieści zawarte w książce każdy może zinterpretować inaczej – nie ma tu dobrych czy złych odpowiedzi.

Najważniejsze jest jednak odkrywanie siebie – największej tajemnicy.  .

O autorach

Maciej Bennewicz

Mówi o sobie: artysta; pisarz, poeta, mentor; superwizor; założyciel Instytut Kognitywistyki; autor ponad trzydziestu książek, w tym wielu podręczników
i poradników z dziedziny psychologii
i rozwoju osobistego uznawanych za kultowe; przyjaciel zwierząt i opiekun ludzi… a czasem odwrotnie.

Posiada 20 letnie doświadczenie w branży szkoleń skierowanych do biznesu oraz 30 letnie doświadczenie w pracy z ludźmi
w różnych nurtach terapii i rozwoju osobistego.

Adam Sornek

Z zawodu jest prawnikiem – adwokatem. Praca nad „81 Tajemnic” była jedną z przyczyn dla których postanowił zrezygnować z pracy zawodowej na sali rozpraw. Przestał być człowiekiem konfliktów.
Dziś pomaga ludziom – dba o swój rozwój i rozwój innych. W pierwszym najbardziej pomaga mu sztuka (pisarstwo, muzyka),
w drugim wiedza i doświadczenie zdobyte w Instytucie Kognitywistyki Macieja Bennewicza.
Czynnie pracuje jako coach i mentor.

Zapraszamy do kontaktu...