UDUPIA CIĘ MORDERCZY WYŚCIG
Ile to talentów się zmarnowało z powodu wyścigu, który towarzyszy nam w każdym aspekcie życia. Wiesz o czym piszę? Nie wiesz? Rozejrzyj się po swoim domu i rzeczach, które w nim się znajdują. Nieomal każda rzecz jest dowodem na to, że bierzesz udział w jakimś wyścigu, a najprawdopodobniej – niestety – wszystkie. Cześć z nich to te, które odbierają Ci energię życiową, pozostałe to te, które mogły by Ci ją dać, gdyby nie wyścig.
Mógłbym bez końca wymieniać osoby, które poznałem w swoim życiu, a które udupił wyścig. Pasjonatkę malarstwa, dobrze zapowiadającą się artystkę, udupia wyścig. Bardzo zdolnego i pracowitego muzyka udupia wyścig. Wielu dobrze zapowiadających się coachów – ludzi gotowych pomagać innym – udupia wyścig. Pełną śmiechu i uśmiechu znajomą, instruktorkę wielu magicznych sztuk, poważnych i niepoważnych udupia wyścig.
Co to za wyścig? Skąd się bierze? To wyścig polegający na porównywaniu się do jakiegoś wzorca i niekończącej się próbie dogonienia go. Gitarzyści podziwiają przykładowo Joe Satrianiego, Pata Metheny albo kogokolwiek. Malarze Rembrandta, Piccasa lub innego czarodzieja pędzla. Młody coach patrzy na tych największych i opada mu szczena. I tak dalej…
To porównywanie się sprawia, że każdy pasjonat zaczyna biec w stronę ideału, jakiegoś wyidealizowanego wzorca, którego nigdy nie złapie, nie uchwyci, nie doścignie. Ten bieg, ta bezsensowna gonitwa, udział w wyścigu, straszliwie go męczą, aż w końcu odpuszcza, poddaje się, mówi sobie „nigdy nie będę jak moi mistrzowie”, nigdy nie będę jak Iksiński, nigdy nie będę jak Igrekowski.
No oczywiście, że nie będziesz. Bo nie jesteś ani Iksińskim, ani Igrekowskim. Każdy prawdziwy mistrz – w dowolnej dziedzinie, od malarstwa po majsterkowanie – idzie własną drogą. Nie naśladuje, nie ściga się ze swoimi mistrzami, nie porównuje się do nikogo. Szuka swoich dróg, swoich ścieżek, swojej oryginalności i unikatowości. A z reguły nawet tego nie szuka. Po prostu robi to co kocha i się nie porównuje. I co kurewsko ważne – cieszy się sztuką, którą się para, bez względu na efekty. Jeśli odczuwasz niezadowolenie z efektów tego co robisz – cokolwiek to jest – to najpewniej dlatego, że się porównujesz, że bierzesz udział w absurdalnym, kurewskim wyścigu. Porównujesz się świadomie lub nieświadomie, zupełnie nie wiedząc i nie czując, że ktoś Ci wpoił, że musisz być najlepszy.
Rozejrzyj się po swoim mieszkaniu, domu. Gdzie ukrywa się Twoja prawdziwa miłość i pasja, którą porzuciłaś, porzuciłeś tylko dlatego, że zaczęłaś, zacząłeś brać udział w jakimś chorym wyścigu? Zakurzony instrument? Pędzle? Pastele? Hula hop? Skomplikowany model samolotu z II wojny światowej? Kimono? Co zostało przez Ciebie porzucone na skutek udziału w wyścigu o bycie najlepszym? Ja kocham muzykę, towarzyszy mi od dziecka. Była obok mnie i ratowała mnie w najtrudniejszych momentach. Uważam nawet, że mam talent. Ale czasem bardzo trudno mi się zabrać za ćwiczenia, naukę kompozycji. Powód jest jeden – zaczynam się porównywać. Zaczynam myśleć „Masz 42 lata, nie zrobisz już tego, co zrobili Ci, którzy zaczynali 20 lat temu”. A jakie to ma do kurwy nędzy znaczenie? Gram dla poklasku, czy dla radości obcowania z muzyką i tworzenia rzeczy, których nikt inny nie stworzył? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. A dla Ciebie?
Świat nie znosi pustki. Gdy coś porzucasz z powodu wyścigu, musi przyjść co innego. Wiesz co przychodzi? Próżność w nadmiarze czyli… nowy telefon, nowszy telefon, najnowszy telefon. Nowy telewizor, nowszy telewizor, najnowszy telewizor. Nowa kolekcja czegoś tam z Ikei, nowsza kolekcja czegoś tam z Ikei, najnowsza kolekcja czegoś tam z Ikei. Nowy szwedzki samochód premium, nowszy szwedzki samochód premium, najnowszy szwedzki samochód premium…
Wyścig udupia. Najpierw odbiera Ci radość z pasji, z miłości Twojego życia – bo przecież nie jesteś tak dobra jak Iksiński, nie jesteś tak dobry jak Igrekowski – a potem zaprasza Cię do wydawania całej nagromadzonej dzięki temu energii życiowej na próżne potrzeby. Te które nie karmią Twojego ducha, nie sprawiają że tańczy i cieszy się byle pierdołą, którą stworzy. Wyścig sprawia, że nic nie jest wystarczająco dobre – ani Twoje malowanie, ani Twoja rzeźba, ani Twoja gra na instrumencie, ani Twoja walka na treningu karate, ani Twoje zajęcia jogi… Przez to musisz mieć najładniejszy dom, najlepsze meble, najfajniejszy samochód, najnowszego iPhona, Samsunga czy innego smartphona.
Wyścig się nie kończy. Wyścig uzależnia jak koka i hera. Odbiera miłość do tego, czego pragnie Twój duch, a przez to odbiera Ci miłość do siebie samego. A stąd już tylko krok do przelania miłości na to co na zewnątrz – na rzeczy, przedmioty, gadżety, ładnie wyglądających partnerów. Nasze domy przepełnione są rzeczami, które są skutkiem wyścigu. Cześć z nich to nasze porzucone marzenia, a reszta, to ich substytuty, które nie dadzą nikomu szczęścia. Taki właśnie jest wyścig, który w interesie wielu musi trwać. Bo wyścig, to sposób na zniewolenie każdego człowieka.
Minęły właśnie Święta, na pewno masz trochę więcej czasu dla siebie. Weź to ręki rzecz odłożoną w kąt dawno temu, tę zakurzoną, tę którą odłożyłaś (odłożyłeś) tylko dlatego, że wmówiłaś sobie, że nie będziesz tak dobra jak ktoś… Ciesz się obcowaniem z tą rzeczą. Niczego nie oczekuj. Po prostu ciesz się nią, tak jak cieszysz się, gdy bawisz się z psem lub kotem. Rób dla robienia, nie dla celu, nie dla trofeum, nie dla bycia jak Pani „X” czy Pan „Y”. Baw się tym. Zobacz ile jest radości w życiu, w którym nie ma wyścigu.
Szczęśliwego Nowego Roku 🙂
➡️ obejrzyj koniecznie film The Shift o Waynie Dryerze: https://www.youtube.com/watch?v=FVPvDLUvA34
➡️ zapraszam na bloga www.81tajemnic.pl gdzie przeczytasz o nadmiarze, który powstaje na skutek udziału w wyścigu 🙂
„81 Tajemnic”
Książka o przebudzeniu
„Przebudzenie” człowieka – jakkolwiek je rozumieć – staje się tematem powszechnego zainteresowania ludzi odczuwających niedosyt, czy pustkę. Ma to silny związek z kryzysem religii jako takiej, która poza rytuałami, nie potrafi dać człowiekowi niczego, co doprowadziłoby jego egzystencję do pełni szczęścia, akceptacji, miłości, a w konsekwencji do lekkości i nieomal pełnej zgody na wszelakie okoliczności zewnętrzne.
Książka zaprasza Cię do podróży Adama wgłab siebie. Będziesz jej świadkiem i obserwatorem, dzięki czemu możesz stworzyć własne interpretacje opowieści metaforycznych i przebudzić się na swój indywidualny sposób.
Dzięki książce możesz w końcu zrozumieć, że wszystko jest z Tobą w porządku – potrzebujesz po prostu wszelkich pytań, odpowiedzi (i rozwikłania tajemnic) poszukać w sobie, nie zaś na zewnątrz siebie. Opowieści zawarte w książce każdy może zinterpretować inaczej – nie ma tu dobrych czy złych odpowiedzi.
Najważniejsze jest jednak odkrywanie siebie – największej tajemnicy. .
O autorze bloga
Adam Sornek
Z zawodu jestem prawnikiem – adwokatem nie wykonującym zawodu.
Praca nad książką „81 Tajemnic” była jedną z przyczyn dla których postanowiłem zrezygnować z pracy zawodowej na sali rozpraw. Przestałem być człowiekiem konfliktów, wspierającym je. Dziś w ramach Fundacji Ambicje.org pomagam ludziom – dbam o swój rozwój i rozwój innych. W pierwszym najbardziej pomaga mi sztuka (pisarstwo, blogi, muzyka, tworzenie z różnej maści tworzyw),
w drugim wiedza i doświadczenie zdobyte w Instytucie Kognitywistyki Macieja Bennewicza.
Czynnie pracuje jako coach i mentor. Jestem w trakcie zdobywania uprawnień terapeutycznych (Processwork – metoda psychoterapii Arnolda Mindella)/.
Inne wpisy
Zapoznaj się z pozostałymi wpisami na blogu
Rysa na szkle
Świat i jego zaproszenie- Cholera, znów się porysował ekran, przecież niedawno go wymieniłem - pomyślał niezadowolony, nerwowo spoglądając na swój ulubiony smartfon. - Czy ja ciągle muszę być taki niezdarny? Przecież mogłem kupić etui, założyć folię ochronną, włożyć...
Masz dokładnie to czego chcesz
Od pewnego momentu naszego życia, każdy jego etap jest wynikiem podjętych decyzji, dokonanych wyborów. Szkoła średnia, pierwsza partnerka lub partner, praca, decyzja o dalszej edukacji, kariera zawodowa, rozwój osobisty. Później kolejna praca, następny partner, nowy...
Kameleon
Czy człowiek może być jak kameleon? To może wydawać się trudne, kosztowne i ryzykowne. Większość znanych mi ludzi jest zrośniętych z jakąś tożsamością. Po pierwsze czują się kimś od strony zawodowej - księgową, prawnikiem, lekarzem, tokarzem, finansistką, kasjerką,...
Po linii najmniejszego oporu
„Po linii najmniejszego oporu”[1] - oto największy zarzut jaki można usłyszeć wykonując jakąkolwiek czynność: w domu, w pracy, nie wykluczając hobby i zabawy. Gdziekolwiek i wszędzie. Jeśli robisz coś „tylko” tak jak potrafisz i nie zamierzasz się wysilać oraz męczyć,...
Oddzielenie i jednia
Jest w nas jakaś gatunkowa ignorancja i niezrozumienie rzeczywistości, którą przecież widzimy dokładnie każdego dnia, jednak rzadko mamy potrzebę głębokiej nad nią refleksji. Niby przez akt obserwacji powinniśmy ją rozumieć, a w gruncie rzeczy nie wnioskujemy. Ani za...
Rak piersi – interpretacja koanu Macieja Bennewicza
Słyszysz to ciągle, wszędzie i od zawsze - „Pokochaj siebie". Być może myślisz „ileż o tym można?”. Popularne. Wyświechtane. Frazes. Komunał. Banał. Powtarzane tu i tam, w kółko. Jak mantra. Jak zdrowaśka w kościele w ramach modlitwy różańcowej, której być może też...