Oddzielenie i jednia
Jest w nas jakaś gatunkowa ignorancja i niezrozumienie rzeczywistości, którą przecież widzimy dokładnie każdego dnia, jednak rzadko mamy potrzebę głębokiej nad nią refleksji. Niby przez akt obserwacji powinniśmy ją rozumieć, a w gruncie rzeczy nie wnioskujemy. Ani za grosz.
Gdy idziesz drogą i spotykasz szczekającego, wściekłego (a najczęściej tak naprawdę przepełnionego lękiem) psa, to co najwyżej czujesz pewien dystans, respekt i być może lekki lęk. Jednak najprawdopodobniej nie zaczynasz szczekać, wchodzić w interakcję, złorzeczyć albo dyskutować z psiną i przekonywać ją, że ma natychmiast przestać hałasować, pójść do budy.
Gdy jedziesz na rowerze lasem i na drodze – którą znasz – leży zwalone drzewo, omijasz je, szukasz innej przejezdnej ścieżki. Takiej, która pozwoli ominąć przeszkodę. Raczej jednak nie będziesz się wściekać na drzewo, Wisznu i Sziwę, wichurę, lub szukać innego winnego. Dyskutować z nim, aby chwilę później nakarmić go poczuciem własnej krzywdy.
Gdy pada deszcz, to – przy założeniu, że w miarę ogarniasz swoje życie – możesz co najwyżej ponarzekać „że zimno i pada, że zimno i pada”. Z całą jednak pewnością w takim przypadku nie krzyczysz na opad atmosferyczny, nie przeklinasz, nie wchodzisz w bezsensowny dialog. Przecież nie ma z kim dyskutować.
Jednak z drugim człowiekiem – gdy dzieje się coś nie tak, jak byś sobie tego życzył – to już można wiele, naprawdę wiele. Inny człowiek – którego zachowanie jest niezgodne z naszym oczekiwaniem – przecież słyszy wypowiadane przez nas słowa i nadaje im jakieś znaczenie. Ty najpewniej zakładasz, że dokładnie takie, jakie sam im nadałeś. On zaś ma swoje, które nie musi być zgodne z twoim. Taka rozbieżność może jednak nakazywać ci „drugiego” przekonać, coś mu wyjaśnić i wmówić. Bo to ty masz rację. Niektórzy w perswazji używają gwałtu i przemocy słownej, inni – co gorsza – fizycznej.
Wobec deszczu, drzew, szczekających cudzych psów nie masz oczekiwań, z których wywodzisz – iluzoryczną przecież – władzę. A wobec człowieka sądzisz, że ją masz – czasem, często, z reguły albo zawsze. Wszystko zależy od tego jak cię zaprogramowano (albo jak się zaprogramowałeś, czy przeprogramowałeś).
Wiesz co jest pierwotną przyczyną twoich oczekiwań? Fakt, że adresat cie rozumie tj. słyszy, interpretuje wypowiedź, nadaje jej znaczenie i przyjmuje pewne indywidualne jej rozumienie – a przez to w pewnych warunkach może być usłużny, spolegliwy, gotowy przyjąć twój punkt widzenia. Jakikolwiek twój komunikat – wobec innych, niż ludzie, obiektów świata materialnego – jest bez mocy. Zaś ten skierowany do drugiego człowieka, ma już moc wyrażającą się w słyszeniu i rozumieniu słowa, nadaniu mu znaczenia przez odbiorcę.
To język jest źródłem konfliktów i poczucia oddzielenia. Jak wyglądałoby twoje życie gdybyś nie miała języka albo nie potrafił mówić? Jak długo mogłabyś czegokolwiek oczekiwać od innych ludzi? Jak często mógłbyś narzucać swoje zdanie, model, czy rozwiązanie i czuć się gorzej, gdy nie zostanie przyjęte, gdy brak jest dowodów podporządkowania twojej woli? Nie długo i nie często, a najpewniej wcale. To słowa mają moc, jednak tylko wówczas gdy dotrą do drugiego człowieka, a ten nada im znaczenie. Nawet jeśli „kłócisz się” (w uproszczeniu) ze swoim ukochanym psem, to dlatego, że nie zrobił czegoś, co ty jako człowiek uważasz, że powinien uczynić. Chodzi więc o ciebie, nie o niego. Pies najprawdopodobniej nie wie o co ci się rozchodzi i jedynie przez pewne kojarzenie faktów i zjawisk może się (najwyżej) domyślać, że ma nie sikać w mieszkaniu, nie wchodzić do łazienki, nie wskakiwać na kanapę, nie gryźć kabla z telewizora i nie zjadać dywanu.
Jak wyglądałoby Twoje życie gdybyś nie słyszała? Jak długo mogłabyś czuć się źle na skutek komunikatów innych ludzi? Jak często mógłbyś sądzić, że ktoś coś powiedział byś poczuł się gorzej? Nie długo i nie często, a najpewniej wcale. By nadać słowom moc, sprawić by wpłynęły na stan psychofizyczny, trzeba je najpierw usłyszeć.
Sądzę, że niemi i głusi, mogą nie mieć większości problemów ludzi, których takie anomalie w funkcjonowaniu nie spotkały. To jednak tylko moje przypuszczenie, przekonanie, niczym nie poparte.
Zapytasz pewnie „co to ma wspólnego z oddzieleniem?”. Wszystko. Gdy pada deszcz, czujesz się częścią sytuacji, która ma miejsce. Jest jakaś ulica, pora dnia, być może spacerują przechodnie, przejeżdżają auta. Są kałuże i ludzie skrywający się na przystankach. Zakładam, że gdy o tym pomyślisz, to masz świadomość, że jesteś w tej sytuacji kawałeczkiem całości, który w mig potrafi zrozumieć i zaakceptować zjawisko pogodowe, na które nie ma najmniejszego wpływu. Tak samo będzie ze zwalonym drzewem, czy szczekającym psem. Ot typowe sytuacje. – Tak, to prawda. Zdarzają się, są normalna częścią mojego życia i codzienności – powiesz. Co zatem sprawia, że spotkanie z drugim człowiekiem – w pracy, domu, małżeństwie, rodzinie generacyjnej, firmie, urzędzie, sklepie, na ulicy i Bóg wie gdzie jeszcze – już takie nie jest?
Powodem jest twoja fałszywa tożsamość – ego – która sądzi, że może oczekiwać od innych ludzi (tych, którzy rozumieją jej komunikaty), że będą się zachowywać, tak jak ona zagra i zażąda. Ego sprawia, że mówisz „ja jestem i chcę, oczekuję, żądam ”. Bez ego byłoby tylko „my” (jako całość), a precyzyjniej rzecz biorąc „jednia” w znaczeniu istnienia i współwystępowania wszelkich (!) zjawisk. W takiej świadomości nie powstawałoby oddzielenie pomiędzy moje, a twoje. I wcale nie oznacza to zgody na wszystko to, czego chcą różni – w tym krzywdzący – inni. Chodzi wyłącznie o brak oporu wobec tego co odmienne i sprzeczne z oczekiwaniem ego, które uzurpuje sobie prawo do mianowania się jedyną słuszną, mądrą i mającą patent na rację tożsamością. Mimo że taką nie jest i być nie może. Chodzi po prostu o akceptację, że coś jest takie jakie jest, tak jak ty jesteś taki jaki jesteś.
Deszcz pada, pies szczeka, drzewa zawalają drogi, a ludzie kradną, kłamią, klną, piją, palą, plują, prowadzą rozwiązłe życie, zabijają, smucą się, walczą… Tak po prostu jest – z drzewem, psem, deszczem i człowiekiem. To natura pełnej rzeczywistości (jedni), a nie zaś wycinkowej, którą konkretne ego, konkretna tożsamość pewnej osoby uznały za dopuszczalną i akceptowalną, piętnując wszystko inne, co w wybranym skrawku się nie mieści. Ego preferowany przez siebie skrawek rzeczywistości określa jednią, gdyż prawdziwej jedni nie widzi.
Sądzisz, że inni ludzie są odrębni od ciebie, oddzieleni, gdyż naprawdopodobniej nie potrafisz zrozumieć, że dostrzegasz w nich część siebie, swojej ludzkiej natury. Z reguły chodzi o tę część, której sam w sobie nie akceptujesz, wypierasz, a przez to nie widzisz. Denerwują cię bałaganiarze, bo nie znosisz swojego bałaganiarstwa. Niecierpliwisz się z osobami, które są gadułami, gdyż nie tolerujesz swojego gadulstwa. Potępiasz pijaństwo, bo nie lubisz w sobie stanu upojenia alkoholowego. Masz w sobie wszystko to, czego nie lubisz w innych, nawet gdy tego nie widzisz, nie wiesz o tym lub świadomie (a z reguły podświadomie) to wypierasz. Oddzielasz się od drugiego człowieka poprzez fałszywą tożsamość, ego, a w gruncie rzeczy stanowisz z tym człowiekiem jedność, którą w uproszczeniu można określić „prawdziwą naturą istoty zwanej człowiekiem”. I ty i on macie to samo (opierając się na powyższych przykładach bałaganiarstwo, gadulstwo, pijaństwo).
Człowiek wywołujący w tobie odrazę, lęk, brak sympatii, krytykę pokazuje ci ciebie, którego nie chcesz widzieć i znać. I przez to wyparcie siebie w innych oddzielasz ich od siebie i traktujesz jako coś obcego, z czym trzeba walczyć lub przynajmniej się temu przeciwstawić, postawić opór, wyrazić sprzeciw. Z tych właśnie przyczyn nie potrafisz na takiego człowieka zareagować dokładnie tak samo jak na szczekającego psa, niespodziewany deszcz, czy zwalone drzewo. W sytuacji z psem, deszczem i drzewem czujesz się elementem danej rzeczywistości (sytuacji), a w spotkaniu z człowiekiem – który reprezentuje wypartą, a często znienawidzoną część ciebie – już nie.
Jeśli reprezentujesz postawę, która walczy z rzeczywistością (w tym tą, która manifestuje się poprzez ludzi o odmiennych poglądach i zachowaniach od twoich), to musisz wiedzieć, że walczysz z wiatrakami. Jesteś częścią tej rzeczywistości i to ona tobą w głównej mierze kieruje. Tak jak prądy powietrzne kierują ptakiem, a wiatr liściem.
Opór nic ci nie da. Poddaj się i zrozum, że jesteś kawałkiem pewnej ogromnej całości, którego opór wyrządza krzywdę głównie oporującemu (a wtórnie może współuczestnikom sytuacji, którzy też czują się oddzieleni). Kropla deszczu spadająca z nieba nie walczy ze swoim przeznaczeniem, gdyż wie, że jest częścią całości i z jakiegoś powodu taki jest aktualny jej sens istnienia i ruchu.
Tak długo, jak długo będziesz oddzielać się od zdarzeń które cię spotykają oraz ludzi z którymi wchodzisz w interakcje, tak długo będziesz w oporze wobec tego, co i tak się stało albo się stanie. Tak też długo będziesz cierpieć. Nie masz żadnej mocy, ani nawet prawa, by wpływać na porządek deszczu, zwalonych przez naturę drzew, szczekających psów, czy też myśli, poglądów i działań innego człowieka (innego ego). W zasadzie nawet nie masz wpływu na to kogo i gdzie spotkasz. Każdy element rzeczywistości, której częścią jesteś, odgrywa swoją rolę w inscenizacji w której też grasz, której częścią jesteś i która razem z tobą tworzy pewną integralną, spójną całość.
Naucz się być słyszącym lecz głuchym, widzącym lecz ślepym, mówiącym choć niemym. Wówczas zrozumiesz, że jesteś częścią wielkiej całości, która została oszukana przez twoje wszechwiedzące, wszystko słyszące i wszechwidzące ego. Gdy tę lekcję odrobisz, ego zniknie. Będziesz jednią. Będziesz w jedni.
Photo by Matthew Henry, Joshua Sortino, Tiffany Nutt, Reza Shayestehpour, Kelly Sikkema, Fabrice Villard, Jason Briscoe on Unsplash