Wyobraź sobie plamy atramentu na kartce. Przypadkowe, nieuporządkowane, w pełni chaotyczne. Kilka plam, każda inna. Zgodzisz się pewnie, że różnorodność i magia świata w którym żyjemy sprawia, że nieprawdopodobnym jest, by powstały dwie identyczne plamy. A nawet jeśli, to prawdopodobieństwo to jest bardzo bliskie zeru. Zupełnie tak jak z płatkami śniegu. Trudno o dwa identyczne. Co to ma wspólnego z edukacją zapytasz… No ma! Zamknij na chwilę oczy i pomyśl, że Ty jako Człowiek (human being), jesteś tak wyjątkowy i unikatowy jak ta atramentowa plama, czy płatek śniegu. Czy dano Ci warunki, by tę unikatowość rozwijać?

 

Naiwność, a może niewinność dziecka – archeolog

Aby dokładnie zobrazować związek atramentowych plam i edukacji posłużę się własnym przykładem. Będąc małym chłopcem chciałem być archeologiem. Byłem małym szczeniakiem, który wierzył we wszystko w co chciał wierzyć i cudze poglądy na jakikolwiek temat traktował jako cudzą historię, a nie element własnej rzeczywistości. Oczywiście do czasu… Każdy obejrzany film o Indiana Jones utwierdzał mnie w przekonaniu, że to moja droga. Że to chcę robić i koniec kropka: chodzić po jaskiniach, grzebać w ziemi, szukać znalezisk i obcych kultur, a nawet obcych lub pradawnych cywilizacji. Oczywiście zakładałem różne przygody z tym związane, bo dla mnie – cudownego, wrażliwego, niczym nieograniczonego dziecka – Indiana Jones był filmem dokumentalnym, a nie fabularnym(!!). Nie potrzebowałem z nikim konsultować tej decyzji. Było to oczywiste jak słońce. Wypływało ze mnie, z samego środka. Pamiętam jak przez mgłę, że ktoś mi któregoś dnia powiedział, że będę się musiał bardzo dużo uczyć, być dobrym z geografii i czegoś tam jeszcze. Chyba mnie zniechęcono… Słowa mają niewiarygodną moc: te krytyczne potrafią odebrać marzenia, brak tych pozytywnych sprawia, że o marzeniach zapominamy.

 

Detektyw

Po paru latach marzyłem już o czymś innym – chciałem być detektywem. Ponad wszelką wątpliwość. Łączyć kroki, rozwiązywać zagadki, popisywać się przenikliwością umysłu i nieprzeciętną dedukcją. I co kluczowe (co zostało mi do dziś): naprawiać świat. Zawdzięczałem to kryminalnym czwartkom w publicznej telewizji i takim serialom jak „Dempsey i Makepeace”, „Sherlock Holmes”, „Gliniarz i prokurator”, „Ulice San Francisco”, „Detektyw w sutannie”, „Columbo”, „Kojak” i pewnie wielu innym. Nie małe znaczenie w tym wszystkim miały bajki z dzieciństwa: „Zaczarowany ołówek”, „Pomysłowy Dobromir” i zeszyty edukacyjne „Wesołe minuty”, które jak na tamte czasy dobrze ryły beret każdemu dziecku, które potrzebowało zadbać o szare komórki. Dobry detektyw dba o szare komórki. Oczywista sprawa, wystarczy obejrzeć jakikolwiek odcinek o detektywie wszech czasów.

 

Wesołe minuty

Wesołe minuty

Proza życia

Ostatecznie zostałem … technikiem budowy maszyn i urządzeń mechanicznych. Pragmatycznie rzecz jasna, bo w domu mi mówiono, że trzeba mieć zawód, „a czy na studia dziecko się dostanie nie wiadomo”. W czasie edukacji w szkole średniej nie raz słyszałem, że powinienem iść na psychologię, bo znam się na ludziach i dobrze (otwarcie) się ze rozmawia. Oprócz tego fascynowały mnie wszelkie koncepcje opisu otaczającej rzeczywistości, zwłaszcza gdy polonistka rozpaliła we mnie ogień i zacząłem czytać lektury szkolne: „Mistrza i Małgorzatę”, „Ferdydurke”, „Inny świat”, „Powracającą falę”, a na boku „Tao Kubusia Puchatka” i „Te Prosiaczka”. Chciałem być filozofem, a nie technikiem. Stanie przy obrabiarkach mnie nużyło. Usłyszałem wówczas, że jako filozof umrę z głodu, toteż znów wybrałem pragmatycznie. W technikum wówczas biologii nie uczyli, a ta była przedmiotem obligatoryjnym na egzaminie wstępnym na psychologię. Był to wystarczający powód by zmienić zdanie. Postanowiłem zostać prawnikiem. Historia w technikum była wykładana i wystarczyła (jako warunek wstępny) by zostać prawnikiem (w dodatku na przekór niektórym nauczycielom, którzy przekonywali mnie, że na dzienne prawo po technikum to ja się w życiu nie dostanę i adwokatem nigdy nie zostanę). Powieliłem wzorzec pochodzący z domu rodzinnego, gdzie wybierało się to co daje zawód i jest w zasięgu ręki. Żadnych marzeń. Żadnego magnetyzmu. Czysta pragmatyka życiowa.

 

Co z tą edukacją?

Znasz już moją historię. Wyobraź sobie, że ja, podobnie jak Ty, na samym początku tej drogi byłem jak ta atramentowa plama, jak unikatowy płatek śniegu. Problem w tym, że w żadnym momencie mojej edukacyjnej drogi (poza jednym wyjątkiem, o którym dalej) nikt nie wydobył ze mnie mojej unikatowości, darów, talentów, predyspozycji, czy powołania. Edukacja ma gdzieś wyjątkowość. Wszystko to co odstaje w atramentowej plamie od standardu, czyli przeciętności, jest wycinane i wyrzucane do kosza. Bryły (czytaj ludzie) mają być foremne i najlepiej wszystkie takie same. Równanie do średniej. To co nas wyróżnia, jest bez znaczenia. Uczono mnie wszystkiego, bym we wszystkim był jakiś, czyli przeciętny lub byle jaki. Odcięto wszystko to, co sprawiało że byłem unikatową plamą. Tak nauczyłem się być średni, przeciętny, typowy z polskiego, biologii, geografii, muzyki, plastyki, matematyki i wszelkich innych nauk. Nie pamiętam (poza jednym wyjątkiem) nauczyciela1, który próbowałby odszukać, a następnie mi pokazać, że w czymś się wyróżniam ponad przeciętność, że jako atramentowa plama mam pewną unikatowość, która być może jest moją drogą.

 

Przed edukacją wyglądamy tak:

Human being - unikatowość

Human being – unikatowość

 

Edukacja sprawia, że wyglądamy – wykastrowani – mniej więcej tak, choć patrząc na ten obrazek i tak mam wrażenie, że jestem optymistą…

Human being - standaryzacja

Human being – standaryzacja

 

A naszym talentem, unikatowością, specyficzną zdolnością jest to, co wycięto.

 

Wdzięczność – Gabriela Lukasek

I dziękuję tylko polonistce – Pani Gabrieli Lukasek – za to, że miesiąc w miesiąc kazała mi czytać lektury (często po nocach) i pisać wypracowania. Za to, że potrafiła docenić. Nie gniewam się nawet za ocenę dostateczną, którą otrzymałem za pracę, która w Pani ocenie, jednak wbrew faktom, miała nie być samodzielna. Ta ocena również utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś robię naprawdę dobrze. Zbudowała Pani we mnie przekonanie, wiarę, że potrafię myśleć, umiejętnie wyrażać to co myślę i mam choć jeden unikatowy talent, dar… Chylę – mając przeszklone oczy – przed Panią czoła. Zrobiła Pani dla mnie coś wielkiego i ważnego. Szkoda tylko, że nie spotkałem we wcześniejszej edukacji więcej takich osób jak Pani, które uświadomiłby mi i pokierowały innymi talentami. A tych mam wiele, jednak prawie 30 lat potrzebowałem, by je odkryć (często z pomocą wielkich Mistrzów i Nauczycieli, których spotkałem dopiero zbliżając się do 40-tki). Nie są to jednak lata zmarnowane, bo było i jest mi dane je odkrywać,  a nie każdy ma tyle szczęścia. Wielu przestało wierzyć, zastanawiać się, szukać. Po prostu edukacja pokazała im, że są przeciętni. A nie są!

 

Apel – do nauczycieli i rodziców

Jeśli jesteś nauczycielem, to jako obywatel, podatnik, uczeń, w pewnym sensie edukator, wieczne dziecko oraz atramentowa plama i płatek śniegu zobowiązuję Cię i proszę, abyś spotykając atramentowe plamy i płatki śniegu dostrzegał w nich przede wszystkim to, co je wyróżnia, to co sprawia, że odstają od całej reszty. Nie kastruj dziecka z jego unikatowości i powołania, które jest właśnie tym, co odróżnia je od innych. Wspieraj, zauważaj, doceniaj. Pomagaj rozwijać, pielęgnować i uświadamiaj, że inność jest piękna, tak jak piękny jest każdy płatek śniegu, gdy się mu bliżej przyjrzeć. Życie to cud, a największym cudem życia jest człowiek i jego indywidualność i unikatowość, nawet, gdy mocno odstaje od reszty i zdaje się być mało dopasowany do standardów otaczającej rzeczywistości. Jeśli jesteś rodzicem, daj to samo swojemu dziecku. To co amputowane trudno z powrotem wydobyć z dna serca i duszy.

 

Płatki śniegu fot Kalle Kortelainen (242406) on Unsplash

Płatki śniegu fot Kalle Kortelainen (242406) on Unsplash

 

1. o publicznej edukacji tu mowa, ponieważ jako człowiek dorosły wybierałem sobie nauczycieli takich, jakich potrzebowałem i chciałem.

Fot. główna Vincent Botta (736864 on Unsplash).