YAŚODHARĀ – ALE O CO CHODZI?

utworzone przez mar 19, 202081 Tajemnic, Adam Sornek, Maciej Bennewicz

1. Co czuła żona Buddy Siakjamuniego, gdy ten ją opuścił, poszukując oświecenia? Źródła podają że smutek. Miała oszaleć ze smutku. Smucimy się, gdy coś tracimy i ze stratą nie potrafimy się pogodzić. Być może właśnie odkrywam, że smutek, który czasem odczuwam – a którego źródła nie mogę ustalić, zlokalizować, czy rozpoznać – pochodzi z przeszłości. W „tu i teraz” nie mam powodów do jakichkolwiek smutków. Smutek jest rozpamiętywaniem jakieś straty, czegoś, czego już dawno nie ma. Pojawia się on, gdy rozpamiętuję (świadomie lub nie) coś co minęło, coś co odeszło. Odczuwasz czasem smutek, którego przyczyny nie znasz? Być może właśnie przeżywasz po raz setny, a może tysięczny, jakąś stratę. Prawdopodobnie przewijasz wtedy film (swoje życie), po raz n-ty do jakiegoś traumatycznego momentu, by znów „rozpuścić” się w tej trudnej scenie, przeżyć ją jeszcze raz. Dopiero zrozumienie straty, zgoda na odejście, świadomość niestałości wszystkiego co nas otacza, uwalnia od smutku. Wtedy pojawia się zrozumienie…

2. Znasz pewnie ludzi, którzy smutek mają przyklejony do twarzy. Moim zdaniem oni coś rozpamiętują, jakieś wydarzenie, być może bardzo odległe, w którym odczuli stratę. Często stratę poważną, bolesną, traumatyczną. Rozpamiętują jednak coś, czego już nie ma – iluzję, wspomnienie, przeszłość. Piszę interpretację i odkrywam, że smutek łączy się przede wszystkim ze stratą. W sytuacjach, gdy się na coś nie godzimy (coś idzie nie po naszej myśli, co nie jest stratą), prędzej odczuwamy złość i gniew (niż smutek). Choć i smutkowi towarzyszyć może złość. System reakcji na niespodziewane zdarzenia u każdego jest – przynajmniej odrobinę – inny. Jednych nauczono reagować na śmierć złością, innych smutkiem. U mnie smutek wiąże się z rozpamiętywaniem przeszłej straty. Ciebie zapraszam do własnej refleksji…

3. Źródłem cierpienia Yaśodhary była jej wyobraźnia. Pragnienie, by to co jest, było takie zawsze. Żądanie, by nic się nie zmieniło. Przywiązanie do tego co jest, z intencją, by takie pozostało. Ranią nas wyobrażenia i przywiązanie do wyobrażeń. Nie ranią nas ani ludzie – którzy są nieprzewidywalni, ani sytuacje – które również są nieprzewidywalne. Ranią nas własne myśli – nasze wyobrażenie o tym, co ma być (się stać), skonfrontowane z odmienną (niezgodną z tym wyobrażeniem) rzeczywistością. Oto przyczyna wszelkiego cierpienia: cierpię, gdyż marzę że coś jakieś będzie (ktoś jakiś będzie); cierpię, bo moje marzenie okazuje się być inne od rzeczywistości. Nasze wyobrażenia na temat tego co i jak ma być, jak ktoś się powinien zachowywać, prowadzą nas do smutku, złości, rozczarowania, rozgoryczenia, żalu, gniewu… Jedynym źródłem cierpienia są nasze fantazmatyczne myśli.

Każda prezentowana przeze mnie tutaj introspekcja (tekst „Ale o co chodzi”, czy też tekst z pytajnikiem „?”), to tylko moja insynuacja, dygresja, cudza (moja, jako autora) fantazja na temat tego, co koan Macieja zdaje się próbować przekazać.

I z tej choćby przyczyny interpretacja nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani rzeczywistością, ani tymbardziej Twoim życiem. Jesteś jedynym ekspertem w tej ostatniej dziedzinie. Ufaj zawsze i przede wszystkim sobie.

Tekst niniejszy to zaproszenie do spojrzenia na sprawę najpierw moim punktem widzenia i skłonienie Cię do własnej pracy nad koanem. A w gruncie rzeczy pracy nad samym sobą, swoim życiem, relacjami, przekonaniami i skryptami które sprawiają nieustannie, że powtarzasz schematy, żyjesz w swoistym Matrixie i czujesz (w taki lub inny sposób), że nie możesz się obudzić, wyrwać z impasu.

Moje interpretacje to tylko i wyłącznie jeden z setek, milionów, a nawet miliardów pomysłów na to jak opowieść metaforyczną Macieja zrozumieć. Masz prawo, a nawet obowiązek posiadać swoją. Jesteś kimś zupełnie innym niż ja i koany oraz ich interpretacje będą skłaniać Cię każdego dnia do zrozumienia tej oczywistej prawdy.

To dzięki pracy własnej, poszukiwaniu unikatowych, indywidualnych i „Twoich” odpowiedzi możesz dojść do sedna swojej egzystencji, prawdy o sobie. Prawdopodobnie zaczniesz żyć dokładnie tak, jak tego pragniesz.

Podejmij swoją pieśń.

4. Skąd się biorą nasze fantazje, na temat tego, co ma być, jaki ktoś powinien być, jak ma się zachować? Z przeszłości. Patrzymy na życie wstecz i dokonujemy selekcji: to było miłe, a to nie miłe, to przyjemne, a to nieprzyjemne, to smaczne, a to obrzydliwe, to wywoływało szczęście, a to nieszczęście i rozpacz. Itd. Itp. Etc. Patrząc na przeszłość przesiewamy „fajne” od „niefajnego” i dokonujemy wówczas rzeczy niewiarygodnej. Przyjmujemy absurdalne założenie, że w przyszłości będzie tylko to, co sobie wybraliśmy (to „fajne”). W naiwności sądzimy, że cała reszta (ta odrzucona) się nie zdarzy. Ba! Nie może się zdarzyć. Jesteśmy w takim myśleniu szaleni, do bólu naiwni.

4. Skoro mąż dziś ze mną jest, to nie odejdzie i nie zdradzi – nigdy! Skoro jestem piękna, urodziwa, śniada i aksamitna, to będę taka zawsze. Skoro w Chorwacji w zeszłym roku w sierpniu przez 14 dni była fantastyczna pogoda, to w tym roku w sierpniu, musi być tak samo. Skoro mój ociec żyje, to nie umrze, a na pewno nie umrze dziś, ani jutro, ani w tym roku… w zasadzie śmierć ojca jest tak absurdalną myślą, że ojciec chyba nigdy nie umrze. Skoro jestem żoną księcia Siddharthy Gautamy z rodu Śakjów (przyszłego oświeconego Buddy), to będę z nim do śmierci – jego lub mojej – ciągle na tych samych zasadach. Żyjemy w świecie płynnym, zmiennym, ciekłym, ulotnym, a zachowujemy się, jakbyśmy byli w krainie lodu, w której wszystkie sytuacje i zdarzenia, cała ta strefa komfortu została specjalnie dla nas zamrożona. W dodatku bez granicznej daty przydatności do spożycia. Myślimy o tym co już znamy i lubimy. Temu towarzyszą koncepcje (fantazmaty) na temat tego, jak chcemy by było w przyszłości, a najlepiej zawsze. Problem w tym, że tak nie będzie. Stałość jest tylko myślą, marzeniem, iluzją, pragnieniem wieczności tego co jest, w świecie w którym nic nie jest wieczne.

6. Dlatego dziadek – bohater koanu – pali fotografie. Zostawia przeszłość tam gdzie jej miejsce. Tego co się wydarzyło już nie ma i już nie będzie. Rozpamiętywanie jest kuszące – przywołuje dobre wspomnienia, ale też tworzy pragnienie powtórzenia tej minionej, unikatowej sytuacji. W pragnieniu powtórzenia kryje się niebezpieczeństwo, że coś pójdzie nie po naszej myśli. Tego niebezpieczeństwa – gdy rozpuszczamy się w wspomnieniach – nie widzimy, bagatelizujemy je. A potem cierpimy, bo nie było tak jak zawsze, bo stało się coś innego – ktoś odszedł, ktoś umarł, coś się skończyło. A miało być tak pięknie… A przecież nadal jest pięknie.

7. Wspominać trzeba umieć. Wspomnieniom nie może towarzyszyć przywiązanie do przeszłych chwil, ich smaku, zapachu, jakości. Wspomnienie zakorzenia w przeszłości, a przez to może zatruć teraźniejszość oczekiwaniem podobnej (czy takiej samej) przyszłości. I po co? Po co wspominać, skoro można czerpać z tego co jest tu i teraz. Ktoś odszedł? Coś się skończyło? Powiedz „OK – to naturalne”. Wszystko się kończy, zawsze ktoś w jakiś sposób odchodzi. Natura rzeczywistości. Jeśli nie będziemy żyć przeszłością, pragnieniem jej trwałości i niezmienności, nauczymy się żyć na nowo każdego dnia. Z gotowością i odwagą spojrzenia w oczy każdej zmianie okoliczności. Bo okoliczności zmieniają się z sekundy na sekundę i oczekiwanie, że będą trwałe, niezmienne, stałe na zawsze, jest szaleństwem. Bycie tu i teraz, to gotowość, by w każdej chwili, każdego ranka podjąć życie od nowa i na nowo. W ten sposób historia, przeszłość i uwięzione w niej schematy już nie działają.

#81. Yaśodharā – żona Buddy Siakjamuniego – w końcu to zrozumiała. Przestała pławić się w smutku, żyć oczekiwaniem, że będzie tak jak kiedyś, że mąż wróci, zamie się wychowaniem syna. Yaśodharā przestała fantazjować i w miejsce tego, zaakceptowała i zrozumiała to, co jest, to, co „tu i teraz”. Zrozumiała, że Budda „nie wróci ani do roli męża ani do roli ojca, że nie będzie na powrót księciem, arystokratą, władcą – zrozumiała również, że rozpacz jest daremna i POSTANOWIŁA ŻYĆ”. Żyć tu i teraz, z tym co jest (tu i teraz). Zrozumiała, że skoro nie może zmienić tego, na co nie ma wpływu, to musi to przyjąć, zaakceptować. Zaadaptowała się do nowej sytuacji i w gruncie rzeczy mąż – Budda – stał się dla niej przykładem. Wtedy ból minął i przyszło zrozumienie, a potem oświecenie. Przeszłości nie ma. Zapomnij wszystko – jak Yaśodharā.

Każda prezentowana tu introspekcja (tekst Adama z cyklu "Ale o co chodzi", czy też tekst z pytajnikiem "?"), to tylko insynuacja, dygresja, cudza (bo autora - Adama) fantazja na temat tego, co koan zdaje się próbować przekazać. I z tej choćby przyczyny nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani rzeczywistością, ani tymbardziej Twoim życiem. Jesteś jedynym ekspertem w tej ostatniej dziedzinie. Ufaj zawsze i przede wszystkim sobie! 🙂

Introspekcja to zaproszenie do spojrzenia na sprawę najpierw Adama punktem widzenia i skłonienie Cię do własnej pracy nad koanem. A w gruncie rzeczy pracy nad samym sobą, swoim życiem, relacjami, przekonaniami i skryptami które sprawiają nieustannie, że powtarzasz schematy, żyjesz w swoistym Matrixie i czujesz (w taki lub inny sposób), że nie możesz się obudzić, wyrwać z impasu.

Interpretacje Adama autorstwa to tylko i wyłącznie jeden z setek, milionów, a nawet miliardów pomysłów na to jak opowieść metaforyczną Macieja zrozumieć. Masz prawo, a nawet obowiązek posiadać swoją. Jesteś kimś zupełnie innym niż Adam i koany oraz ich interpretacje będą skłaniać cię każdego dnia do zrozumienia tej oczywistej prawdy. To dzięki pracy własnej, poszukiwaniu unikatowych, indywidualnych i „Twoich” odpowiedzi możesz dojść do sedna swojej egzystencji, prawdy o sobie. Prawdopodobnie zaczniesz żyć dokładnie tak, jak tego pragniesz.

Podejmij swoją pieśń.

81 – introspekcje

Ale o co chodzi?

Zastanawiasz się być może "o co w tym koanie chodzi?"... Nie każdy koan jest oczywisty. Taka jest potęga metafory...

"Ale o co chodzi" (dawniej introspekcje) są niejako wstępem i konspektem do mojej własnej interpretacji koanu. To po prostu draft, szkic, mapa myśli, pierwsze skojarzenia, które dotyczą przeczytanego koanu. Jest to przedsmak, wyłącznie zajawka 🙂 tekstu publikowanego w książce "81 Tajemnic" .

Podobnie powstawało "81 Tajemnic". Analizowałem post Macieja na blogu bennewicz.pl, a następnie w punktach wypisywałem te spostrzeżenia na temat rzeczywistości, które w moim odczuciu koan poruszał, które chciałem opisać w interpretacji. Później te punkty rozwijałem i tak powstawały całe rozdziały złożonej interpretacji.

Dzięki temu zmieniało się wszystko - ja, moje otoczenie, postrzeganie rzeczywistości, a potem decyzje i całe życie...

"Ale o co chodzi?" (introspekcje) na 81tajemnic.pl mają odrobinę inny cel i charakter. Są one zaproszeniem do pracy własnej Czytelnika - Twojej własnej pracy 🙂 

Możesz przeczytać koan, później introspekcję i podjąć decyzję, czy chcesz dokonać samodzielnej interpretacji. Obok znajduje się moja wstępna, szkicowa interpretacja, niejako zapowiedź i "kuchnia" tego, jak budowałem pełne interpretacje w "81 Tajemnic". 

Oczywiście interpretacje w 81 Tajemnic są dużo obszerniejsze niż skrótowa forma ... 

Zobacz przykładowy rozdział - koan i interpretację, aby rozpocząć własną pracę z tekstem: 

 

Yashodhara – koan

– W dniu narodzin pierworodnego i jedynego dziecka, wyczekiwanego syna, kobieta dowiedziała się, że jej mąż odszedł. Legenda podaje, że oszalała ze smutku. Czy można oszaleć ze smutku? Najwyraźniej tak. Obie moje babki również oszalały ze smutku. Mąż pierwszej babki, tej od strony ojca, mąż a mój dziad, nie wrócił po wojnie. Gdzieś w nowym kraju, w nowej rodzinie, ułożył sobie życie. Gdzież miałby wracać, jeśli jako szeregowy, co prawda, lecz jakby nie było funkcjonariusz przedwojennej administracji państwowej, w czasach komuny, w PRLu nie miałby życia. Mąż drugiej babki, tej od strony matki, zginął w obozie koncentracyjnym w połowie wojny. Obie dożyły wyzwolenia ostatkiem sił dociągnąwszy dzieci do jakiegoś spokojniejszego portu i wtedy zmarły, z żalu i wycieńczenia wojną. Zmarły na śmierć, z żałości. Były młode, ledwie czterdziestoletnie.

– Do portu? – Wnuczka spytał wpatrując się w dziadka, który jakby od niechcenia wrzucał stare fotografie do ognia. – Spytała bardziej po to, aby jakoś zareagować, niż z powodu zdziwienia. Wiedziała przecież, że port to metafora. Dziadek mógłby powiedzieć również dobrze: bezpieczna przystań, spokojny brzeg lub koniec drogi. Ale nie doczekała się odpowiedzi. Dlatego po dłuższej chwili milczenia, znów spytała, tym razem, pytanie dotyczyło, kwestii najważniejszej i dość pilnej. Minuty jednakże mijały, gdyż zwlekała z pytaniem, a dziadek niestrudzenie palił kolejne, bezcenne, rodzinne pamiątki. – Dziadku dlaczego to wszystko palisz? To historia naszej rodziny, bezcenne fotografie!

– Moje babcie, podobnie jak Yashodhara, żona księcia Śakjamuniego, przyszłego buddy, oszalały właśnie z powodu przeszłości. Gdyby potrafiły podjąć życie od nowa, żyłyby. Być może potrafiłyby odnaleźć szczęście, może nową miłość. Opuszczone przez swych mężów, w poczuciu utraty minionego świata popadły w rozpacz. Zabiła je historia, przeszłość i uwięzione w niej schematy.

– Schematy? – Powtórzyła wnuczka.

– Gdy Yashodhara zrozumiała, że jej mąż nie wróci ani do roli męża ani do roli ojca, że nie będzie na powrót księciem, arystokratą, władcą – zrozumiała również, że rozpacz jest daremna i postanowiła żyć. Włożyła wysiłek by poznać drogę, którą tak nieoczekiwanie i boleśnie dla niej podjął jej mąż, książę Siddhartha Gautama. Wtedy ból minął i przyszło zrozumienie a potem oświecenie.

– Nie rozumiem, dziadku. Co chcesz mi powiedzieć?

– Przeszłość, choć nas kształtuje, wbrew temu, czego uczą cię w szkole wnuczko, może nas unieszczęśliwiać. Tam kryją się stare wzorce, oczekiwania, schematy, które dość często nie pasują do zmieniających się okoliczności. Mężczyźni odchodzą, czasem giną, kobiety zmieniają zdanie, umierają, zostają same, majątki znikają w oka mgnieniu, oszczędności zjada krach finansowy, wczorajsza wiedza nie rozwiązuje dzisiejszych problemów. Czasem myślę, że Yashodhara jest większą nauczycielką, niż sam budda. – Dziadek zaśmiał się i spalił ostatnią fotografię z pudełka.    

„81 Tajemnic”

Książka o przebudzeniu

„Przebudzenie” człowieka – jakkolwiek je rozumieć – staje się tematem powszechnego zainteresowania ludzi odczuwających niedosyt, czy pustkę. Ma to silny związek z kryzysem religii jako takiej, która poza rytuałami, nie potrafi dać człowiekowi niczego, co doprowadziłoby jego egzystencję do pełni szczęścia, akceptacji, miłości, a w konsekwencji do lekkości i nieomal pełnej zgody na wszelakie okoliczności zewnętrzne.

Książka zaprasza Cię do podróży Adama wgłab siebie. Będziesz jej świadkiem i obserwatorem, dzięki czemu możesz stworzyć własne interpretacje opowieści metaforycznych i przebudzić się na swój indywidualny sposób.

Dzięki książce możesz w końcu zrozumieć, że wszystko jest z Tobą w porządku – potrzebujesz po prostu wszelkich pytań, odpowiedzi (i rozwikłania tajemnic) poszukać w sobie, nie zaś na zewnątrz siebie. Opowieści zawarte w książce każdy może zinterpretować inaczej – nie ma tu dobrych czy złych odpowiedzi.

Najważniejsze jest jednak odkrywanie siebie – największej tajemnicy.  .

O autorach

Maciej Bennewicz

Mówi o sobie: artysta; pisarz, poeta, mentor; superwizor; założyciel Instytut Kognitywistyki; autor ponad trzydziestu książek, w tym wielu podręczników
i poradników z dziedziny psychologii
i rozwoju osobistego uznawanych za kultowe; przyjaciel zwierząt i opiekun ludzi… a czasem odwrotnie.

Posiada 20 letnie doświadczenie w branży szkoleń skierowanych do biznesu oraz 30 letnie doświadczenie w pracy z ludźmi
w różnych nurtach terapii i rozwoju osobistego.

Adam Sornek

Z zawodu jest prawnikiem – adwokatem. Praca nad „81 Tajemnic” była jedną z przyczyn dla których postanowił zrezygnować z pracy zawodowej na sali rozpraw. Przestał być człowiekiem konfliktów.
Dziś pomaga ludziom – dba o swój rozwój i rozwój innych. W pierwszym najbardziej pomaga mu sztuka (pisarstwo, muzyka),
w drugim wiedza i doświadczenie zdobyte w Instytucie Kognitywistyki Macieja Bennewicza.
Czynnie pracuje jako coach i mentor.

Zapraszamy do kontaktu...