Rodzina idealna

utworzone przez | gru 1, 2020 | Blog

Naoglądałeś się telewizji w swoim życiu prawda? Jest w społeczeństwie zakorzeniony, bliższy lub dalszy temu o czym w kolejnych wierszach, obraz idealnej rodziny.

Ona i on. Bardziej z dwójką dzieci, niż z trójką czy jedynakiem. Wszyscy szczęśliwi, zawsze uśmiechnięci. Rodzice mają super pracę, jeszcze lepsze zarobki i co najmniej dwa samochody. No i dom. Zajebisty, duży, w super dzielnicy, idealnie wyposażony i zaaranżowany. Ewentualnie mieszkanie, ale takie już naprawdę doskonałe. Dzieciaki tej cudownej dwójki kończą świetne szkoły, doskonale się uczą, znają co najmniej dwa języki. Dobrze gdy jedno z nich jest lekarzem lub chociażby prawnikiem. A przynajmniej aspirującym do tych zawodów, czy też marzącym o nich w przyszłości. Córka i syn. Tak najlepiej. Do tego stać tę – co najmniej czteroosobową gromadkę – na zagraniczne wczasy, na które z reguły jeżdżą razem. Bo razem, wszystkim w kupie, im najlepiej. Nie tylko Egipt i Tunezja, ale również Kuba i Indie. Czego dusza zapragnie. Oczywiście to wszystko zanim wybuchła pandemia.

Rodzice w takiej rodzince wracają z pracy o szesnastej. Dzieciaki po szkole, czy studiach nie myślą o niczym innym, jak spotkać się z rodzicami. Atmosfera miłości, szacunku, wdzięczności. Ta sielanka zakłada też wspólne spędzanie czasu: spacery, oglądanie telewizji, kino, sport, posiłki, rozmowy. Prawie wszystko dzieje się wspólnie. A gdy dzieje się coś osobno, to o wszystkim i tak się rozmawia. Panuje tu pełna zgoda. Zawsze uśmiech, radość, optymizm. Szczęście pełną gębą. Wszystko według planu, za każdym razem. W zasadzie niewiele brakuje, by z kranu leciała oranżada, cola albo sok pomarańczowy…

S
T
O
P
!

 

Tak nie wygląda życie. Tak nie wygląda rodzina – żadna. Przestań pozwalać komukolwiek na tworzenie w Twojej świadomości czy głowie fałszywego obrazu rodziny. Z twoją rodziną jest wszystko w porządku, nawet jeśli inni myślą inaczej i od lat żyjesz w przekonaniu że tak nie jest. To sprawa całkowicie względna.

Wiedz, że nie ponosisz żadnej odpowiedzialności, za to, że Twoja rodzina nie jest (nie była) „taka idealna” jak kreuje ją obraz mass mediów. Żadna, absolutnie żadna, taka nie jest. W rodzinach są kłótnie, zakały, owdowienia i inne mniejsze lub większe katastrofy. W każdej rodzinie jest to, co jest kwintesencją życia. W tym traumy, grube traumy. Zawsze jest ktoś, kogo wedle większości „trzeba” się wstydzić. W każdej rodzinie, bez wyjątku. Często zdarza się przemoc, rozwody, kłótnie, walka o dzieci, zdrady, alkoholizm, czy inna forma uzależnienia od jakiejś substancji obiecującej krótkotrwałe i destrukcyjne poczucie ulotnego szczęścia.

Ileż można żyć z kompleksem, że posiadana rodzina nie jest idealna? Żadna nie jest. A czym do cholery miałby być ten rzekomy ideał? Co ci może dawać takie mówienie i myślenie na temat siebie i swoich bliskich? Czy to zbuduje Twój szacunek do samego siebie? Czy pozwoli Ci akceptować i szanować najbliższe Ci osoby, bez względu na to jakie one są, czy były w przeszłości? Poza tym, czy Twoi przodkowie odpowiadają za to jacy byli, jak wychowywano ich i ich przodków. Czy dziecko ponosi odpowiedzialność za kompetencje swoich rodziców? Czy można powiedzieć, że rodzice są temu „winni”, skoro ich rodzice nie dawali rady? Wina jest teraźniejszością dla tych, którzy żyją przeszłością…

Wielce prawdopodobne, że powtarzasz schematy i model funkcjonowania oraz postępowania panujący w Twojej rodzinie od lat. Być może setek lat. Albo tysięcy lat. Ty po swoich rodzicach, oni po swoich itd. Można sięgać wstecz bardzo daleko. Parę, paręnaście pokoleń wstecz. A pewnie i dalej. Po co kogokolwiek winić za to jaki jest, za to że ani sam, ani z pomocą kogokolwiek nie znalazł sposobu, by wyłamać się z panującego, jedynego słusznego od lat i pokoleń schematu. Każdy rośnie w swoim tempie, po swojemu, wg jakiegoś boskiego planu.

Spotykałem się w życiu rodzinnym – swoim i znanych mi dość dobrze ludzi – z nieomal wszystkim, co odstawało od telewizyjnych norm: z przemocą, awanturami, wyrywaniem włosów, przewracaniem mebli, tłuczeniem szkła, samobójstwami, chorobami psychicznymi, uzależnieniami od używek, gniewu i chaosu.

Spotykałem się też z biedą, brakiem wykształcenia, niskimi pobudkami, płytką ambicją, pamiętliwością, goryczą, złością, rywalizacją, zawiścią, nienawiścią. Aż wreszcie z nowotworem, zawałem, śmiercią i sieroctwem. Jestem jednak pewien: nikogo nie winię – ani w swojej rodzinie, ani w czyjejkolwiek. Przestałem sobie mówić, że ta czy tamta rodzina jest zła, niekompletna (niepełna), dysfunkcyjna, taka, sraka, czy owaka.

Moja rodzina była – co oznacza, że, była taka jaka była. Nie inna. Do czego miałbym ją porównywać, skoro była jedyną jaką tak naprawdę na wylot znam. Prawdziwa w swej odmianie. Jedyna w swoim rodzaju. Nie była ani lepsza, ani gorsza od jakiejkolwiek innej. Kto miałby to oceniać i jak? Gdzie jest wzorzec? Kto go ustanowił? Jakim prawem?

Moja rodzina była (i po części nadal jest) po prostu „moja”. W tym znaczeniu była prawdziwa, unikatowa i na swój szczególny sposób idealna, doskonała, choć najlepszym określeniem by było „specyficzna”, „unikatowa jak odcisk palca”. Właśnie taka pozwalała mi wzrastać, rozwijać się, naprawić część błędów poprzednich pokoleń, a być może poprzednich wcieleń. I to że nie miała nic wspólnego z obrazem idealnym promowanym przez media, czy romansidła, nie zmienia faktu, że idealna w swój nietuzinkowy sposób była. Dała mi siłę i glebę do wzrostu. Dała mi głębię. Bez niej nie byłoby tego, co właśnie czytasz. 

Przestań wierzyć w kłamstwo, że są rodziny, w których się wszystko zgadza od A do Z. Co by to zresztą miało znaczyć „zgadza się…”? Przestań wierzyć, że gdyby taka rodzina istniała, to czułabyś się w niej dobrze. Ile masz radości z deszczu, gdy ciągle świeci – od paru dni lub tygodni – słońce? Ile masz radości ze słońca, gdy pada ciągle deszcz. Falowanie i spadanie. „Upadek to tylko ruch”. Czasem spadasz by wzrastać. Obraz idealny to obraz nierzeczywisty. Znajdź idealne drzewo albo idealnego liścia…

Photo by Simon Rae on Unsplash