QUATERNITY – INTERPRETACJA KOANU „SŁOŃ”. PREZENT DLA DOMINIKI NA URODZINY

utworzone przez cze 26, 202081 Tajemnic, Adam Sornek, Maciej Bennewicz, Prezent

Pan wezwał niewolnicę by wydać jej polecenia oraz pouczenia. Nie była już niczym w takich sytuacjach zdziwiona. Znów usłyszała „szybciej”, „więcej”, „lepiej”, „niższe koszty”, „większe przychody”, „możesz się bardziej postarać”, „stać cię na więcej” i ostatnie – dla niej najmocniejsze – „weź się do roboty”. Jakby nie służyła albo poza służbą robiła cokolwiek innego. Który to już raz ją wezwał? Ile razy już słyszała tę wiązankę oczekiwań? Przestała liczyć. Stało się to jej codziennością, rutyną, sposobem na życie, a raczej życiową koniecznością. Nie pamiętała zresztą, czy może być jakoś inaczej i jak by to miało być. Nie miała też pewności, czy kiedyś było inaczej. Zdawało jej się, że tak jest od zawsze. Jednak nie potrafiła z całą stanowczością sobie powiedzieć, czy urodziła się w niewoli, czy została zniewolona będąc wcześniej człowiekiem wolnym. Nic nie pamiętała poza „szybciej”, „więcej”, „lepiej”, „niższe koszty”, „większe przychody”, „możesz się bardziej postarać”, „stać cię na więcej”, no i… „weź się do roboty”. Nic też innego nie słyszała.

Służyła najlepiej jak potrafiła. Serce miała dobre, intencje czyste. Jej oczy – pełne miłości – zabarwione były tym specyficznym rodzaju smutku, który świadczy o głębokich doświadczeniach, wielkiej mądrości, niebywałej zaradności i sile. To były jedne z tych oczu, na widok których mówi się „dobre oczy – dobry człowiek”. Była przy tym delikatna, subtelna i wrażliwa. I to ją – jak się okazało – uratowało. Miała w niewoli tylko jedno marzenie – stać się wolną. Pragnienie to było czyste jak łza dziecka. Zawsze gdy o nim myślała, czuła jak rozsadza jej serce. Niczego więcej nie chciała, nie potrzebowała, niczemu innemu w swoim życiu nie nadawała energii. Poza – rzecz jasna – służbą.

Późnymi wieczorami, a może nocami, w każdym razie gdy pan już poszedł spać, głęboko zanurzała się w sobie. Trudno nazwać, to co robiła z sobą, czy sobie. Było to jak modlitwa albo medytacja. A może ona po prostu – na swój, specyficzny sposób – tańczyła z samą sobą wykonując spontaniczne i nie zawsze skoordynowane ruchy ciała, w rytm muzyki, którą jakimś cudem słyszała wewnątrz siebie. Trudno powiedzieć. Sama nie wiedziała za bardzo jakie wykonuje praktyki i po co. Nie zastanawiała się nad tym, nie nazywała ich. Po co miałaby cokolwiek nazywać i tworzyć słowa ponad potrzebę. Robiła to, co czuła – tak jak podpowiadało jej serce.

Pewnej nocy w czasie głębokiego zanurzenia w sobie odkryła coś, co ją początkowo zaniepokoiło. Poczuła, jakby zamieszkiwał w niej w środku świat tak samo duży i bezkresny jak ten, w którym przyszło jej służyć. Pomyślała przez chwilę, że wariuje. Nawet się uradowała, bo gdyby okazało się, że oszalała, to znalazłaby sposób na uwolnienie się z niewoli. Z czasem odkryła, że to co przeżywa i widzi w sobie nie ma nic wspólnego z szaleństwem i opętaniem. Poczuła, że świat w niej jest tak samo prawdziwy, jak ten poza nią.

Widziała w swoim wewnętrznym świecie rzeczy, o których nigdy jej się nie śniło – żółwia który niósł na sobie potrójnego wielobarwnego, rozświetlonego słonia, a z kolei na jego wierzchu planetę na której żyła i służyła. A może słonie były trzy? Nie potrafiła sobie jednoznacznie odpowiedzieć, czy słoń był jeden ale potrójny, czy słonie były trzy. Z czasem odkryła, że potrójny słoń jest jednocześnie Władcą Snów, Panem Marzeń i Twórcą Odpowiedzi. Był jeden w trzech osobach. W jednej osobie było trzech mędrców i doradców. Nauczyła się z nimi wszystkimi rozmawiać. Jednak – będąc osobą skromną – nie miała śmiałości, a może gotowości, by pytać lub prosić ich o cokolwiek dla siebie. Po pewnym czasie rozumiała też, że słoń, choć jeden, szedł w trzech kierunkach. Nie miała przy tym wątpliwości, że choć poszczególne osoby słonia idą w różne strony, to każdy przecież musi iść w jej stronę, skoro jej wnętrze zamieszkuje. Tak zaczęło rodzić się w niej uczucie, że oprócz niej samej, mieszka w niej jeszcze wiele innych postaci, które też są nią. Później odkryła, że pośrodku tych wszystkich postaci, jakby w osi, jest jakaś jeszcze jedna, specyficzna i milcząca postać. To był swego rodzaju bezstronny świadek i obserwator, który – nie miała wątpliwości – też był nią. Wszystkie te odkrycia i rozmowy – z Żółwiem, Władcą Snów, Panem Marzeń, Twórcą Odpowiedzi i Ziemią – czyniły jej służbę coraz bardziej spokojną. Jakby nie ona służyła, a ten milczący obserwator. Z niezrozumiałych dla niej względów spokojny stawał się również jej pan. Wszystko, dosłownie wszystko, się zmieniało. 

Po jakimś czasie od dnia, w którym odkryła swój wewnętrzny świat – może to był rok, a może dekada, nie wiedziała, gdyż nie używała kalendarza – zdecydowała się zapytać swój wewnętrzny świat o coś dla siebie, o coś co było dla niej bardzo ważne. Zapytała – jak stać się wolną?. Wówczas Ziemia odpowiedziała jej: każde pytanie jest odpowiedzią i zaśmiała się wirując w tańcu. Ziemia jednak postanowiła jej – a może sobie – pomóc i zapytała Władcę Snów o radę dla niewolnicy. Ten powiedział: idź ścieżką snów. Gdy z kolei zapytała Pana Marzeń, ten rzekł: niech idzie za swoimi marzeniami. Poradziła się też Twórcy Odpowiedzi, który nakazał iść po odpowiedź, na którą niewolnica czekała. Pytanie o wolność w końcu dotarło do Żółwia, który był Mądrością Świata – jej świata. Ten poruszył się, wykonał w przestrzeni ogromną ósemkę symbolizującą nieskończoność i rzekł: na moim pancerzu stoją trzy słonie, dźwigają Matkę, Matka przytula ciebie kobieto. Jesteś w ramionach matki, nie musisz nigdzie iść i niczego robić. Niech słonie idą ścieżką snów, drogą marzeń, szlakiem odpowiedzi. Ty jesteś, więc bądź.

Tego dnia przestała pragnąć stać się wolną, zaakceptowała wszystko co jest i w ten sposób stała się wolną. Szybko zrozumiała lekcję i przestała pragnąć dla siebie czegokolwiek. Zaś świat nie był jej dłużny i dawał jej wszystko – wszystko czego potrzebowała, w takiej ilości, jakiej rzeczywiście potrzebowała. Tak stała się wolna i zasobna, bez wysiłku. Wolność stała przed nią otworem, gdy tylko przestała jej pragnąć. I wówczas niewolnica – paradoksalnie – postanowiła, że chce służyć. I służyła już do końca. Z jedną tylko różnicą – służyła z wyboru i była swoim jedynym panem. Tak stała się jednością i Panią swych wewnętrznych światów. Aby to uczcić, wybrała sobie nowe imię. Nazwała się Quaternity. Do końca życia służyła wszystkim tym, którzy byli w niewoli.

 

Wszystkiego Najlepszego Quaternity.

81 – introspekcje

Ale o co chodzi?

Zastanawiasz się być może "o co w tym koanie chodzi?"... Nie każdy koan jest oczywisty. Taka jest potęga metafory...

"Ale o co chodzi" (dawniej introspekcje) są niejako wstępem i konspektem do mojej własnej interpretacji koanu. To po prostu draft, szkic, mapa myśli, pierwsze skojarzenia, które dotyczą przeczytanego koanu. Jest to przedsmak, wyłącznie zajawka 🙂 tekstu publikowanego w książce "81 Tajemnic" .

Podobnie powstawało "81 Tajemnic". Analizowałem post Macieja na blogu bennewicz.pl, a następnie w punktach wypisywałem te spostrzeżenia na temat rzeczywistości, które w moim odczuciu koan poruszał, które chciałem opisać w interpretacji. Później te punkty rozwijałem i tak powstawały całe rozdziały złożonej interpretacji.

Dzięki temu zmieniało się wszystko - ja, moje otoczenie, postrzeganie rzeczywistości, a potem decyzje i całe życie...

"Ale o co chodzi?" (introspekcje) na 81tajemnic.pl mają odrobinę inny cel i charakter. Są one zaproszeniem do pracy własnej Czytelnika - Twojej własnej pracy 🙂 

Możesz przeczytać koan, później introspekcję i podjąć decyzję, czy chcesz dokonać samodzielnej interpretacji. Obok znajduje się moja wstępna, szkicowa interpretacja, niejako zapowiedź i "kuchnia" tego, jak budowałem pełne interpretacje w "81 Tajemnic". 

Oczywiście interpretacje w 81 Tajemnic są dużo obszerniejsze niż skrótowa forma ... 

Zobacz przykładowy rozdział - koan i interpretację, aby rozpocząć własną pracę z tekstem: 

 

Słoń – koan. Prezent dla Dominik na urodziny

Słoń. Słoń szczególny, niebieski, choć również niebiański. Nie, nie był to Ganeśa, władca demonów i pomniejszych bóstw, który usuwa wszelkie przeszkody. Bóg z głową słonia, który zapewnia powodzenie we wszelkich przedsięwzięciach. Nie był to również koraniczny słoń Mahmud, który klękał w kierunku Mekki. Choć wiele miał z Ganeśy i Mahmuda był kimś więcej, był to słoń ze snu, Władca Snów, Pan Marzeń, Twórca Odpowiedzi. Jeden w trzech osobach. Słoń potrójny. Błędem byłoby myśleć, że był to słoń trójgłowy. Nic z tych rzeczy. Mit o potrójności ukradziony potem do dziwnych religii zaczerpnięty był właśnie od niego, od Słonia Słoni. Słonia Potrójnego, w jednej osobie trzech. Może był to nawet mamut cesarski, władca nieba i ziemi, stepu i dżungli? Olbrzym.

Miał skórę pomalowaną w regularne wzory, tak wspaniałe, jakby tysiące godzin spędzili przy nim artyści upiększając jego ciało lecz to aura promieniowała sprawiając, że cesarski mamut świecił. Poświata zaś, w której się poruszał, żyła własnym życiem, wibrowała. Aura Słonia Słoni tworzyła siatkę słów, marzeń i snów.

Twórca Odpowiedzi szedł powoli, jednostajnie. Przemierzał przestrzeń i czas. Nic dziwnego, że dawniej sądzono, iż na jego grzbiecie utrzymuje się Ziemia. W przeciwną stronę szedł ten sam lecz winnym wymiarze – Pan Marzeń i choć szli w przeciwne strony, szli w jedną. W trzecim kierunku, gdzieś ku gwiazdozbiorowi Oriona szedł Władca Snów. Wszyscy trzej Cesarzowie Świadomości. Każdy szedł w swoją stronę, wszyscy trzej w jedną.

Przodkowie byli bliscy prawdy. Planeta, kupa skał z gorącym jądrem w środku, na której pomieszkiwały miliardy stworzeń, owszem była bytem astrofizycznym jednakże Matka Ziemia…Matka Ziemia była duszą tej wirujące wokół Słońca bryły. Mieszkały na niej przeogromne stada i grupy, tłumy i cywilizacje, gatunki i rasy, to kooperując ze sobą, to zwalczając się i pożerając nawzajem. Jednakże tylko Matka Ziemia znała prawdę o źródłach konfliktów i przyczynach pokoju. Znała pieśń harmonii i wrzask niepokoju.

Nie inaczej. Matka Ziemia dźwigana na grzbietach trzech słoni. Ci zaś wsparci na przedwiecznym Żółwiu.  Władca Snów, Pan Marzeń, Twórca Odpowiedzi. Żółw – Mądrość Świata.

Zapytała więc pewna kobieta, gdyż tylko kobiety, i to niektóre potrafią pytać, zapytała Matki Ziemi, jaką drogą ma podążyć po trudach, próbach i lekcjach jakie odebrała od życia.

Rzekła Matka Ziemia: Każde pytanie jest odpowiedzią i zaśmiała się wirując w tańcu. Gdy po chwili zatrzymała swój taneczny ruch, trochę zdyszana, spytała Władcę Snów a ten odpowiedział: kobieto, idź ścieżką snów. Zapytała Matka Ziemia Pana Marzeń a ten odpowiedział: idź w ślad za swoimi marzeniami. Zapytała Matka Ziemia Twórcę Odpowiedzi a ten rzekł: kobieto, idź po odpowiedź, na którą czekasz.

Słoń Słoni spytał żółwia. Żółw Mądrości Świata poruszył się. Opłynął w przestrzeń niosąc na swojej skorupie trzy słonie i Matkę Ziemię, zawrócił i znów odpłynął tworząc w przestrzeni ogromną ósemkę.

Rzekł: Na moim pancerzu stoją trzy słonie, dźwigają Matkę. Matka przytula ciebie kobieto. Jesteś w ramionach matki, nie musisz nigdzie iść. Niech słonie idą ścieżką snów, drogą marzeń, szlakiem odpowiedzi. Ty jesteś, więc bądź.

„81 Tajemnic”

Książka o przebudzeniu

„Przebudzenie” człowieka – jakkolwiek je rozumieć – staje się tematem powszechnego zainteresowania ludzi odczuwających niedosyt, czy pustkę. Ma to silny związek z kryzysem religii jako takiej, która poza rytuałami, nie potrafi dać człowiekowi niczego, co doprowadziłoby jego egzystencję do pełni szczęścia, akceptacji, miłości, a w konsekwencji do lekkości i nieomal pełnej zgody na wszelakie okoliczności zewnętrzne.

Książka zaprasza Cię do podróży Adama wgłab siebie. Będziesz jej świadkiem i obserwatorem, dzięki czemu możesz stworzyć własne interpretacje opowieści metaforycznych i przebudzić się na swój indywidualny sposób.

Dzięki książce możesz w końcu zrozumieć, że wszystko jest z Tobą w porządku – potrzebujesz po prostu wszelkich pytań, odpowiedzi (i rozwikłania tajemnic) poszukać w sobie, nie zaś na zewnątrz siebie. Opowieści zawarte w książce każdy może zinterpretować inaczej – nie ma tu dobrych czy złych odpowiedzi.

Najważniejsze jest jednak odkrywanie siebie – największej tajemnicy.  .

O autorach

Maciej Bennewicz

Mówi o sobie: artysta; pisarz, poeta, mentor; superwizor; założyciel Instytut Kognitywistyki; autor ponad trzydziestu książek, w tym wielu podręczników
i poradników z dziedziny psychologii
i rozwoju osobistego uznawanych za kultowe; przyjaciel zwierząt i opiekun ludzi… a czasem odwrotnie.

Posiada 20 letnie doświadczenie w branży szkoleń skierowanych do biznesu oraz 30 letnie doświadczenie w pracy z ludźmi
w różnych nurtach terapii i rozwoju osobistego.

Adam Sornek

Z zawodu jest prawnikiem – adwokatem. Praca nad „81 Tajemnic” była jedną z przyczyn dla których postanowił zrezygnować z pracy zawodowej na sali rozpraw. Przestał być człowiekiem konfliktów.
Dziś pomaga ludziom – dba o swój rozwój i rozwój innych. W pierwszym najbardziej pomaga mu sztuka (pisarstwo, muzyka),
w drugim wiedza i doświadczenie zdobyte w Instytucie Kognitywistyki Macieja Bennewicza.
Czynnie pracuje jako coach i mentor.

Zapraszamy do kontaktu...