Przebudzenie – którego niektórzy z nas tak bardzo pragną – to decyzja o samotności szczególnego rodzaju. Nie oznacza wprawdzie izolacji i separacji od ludzi, jednak główną jego cechą jest nadzwyczajna – niebywała wręcz – samodzielność, niezależność, a nawet bezkompromisowość w stosunkach międzyludzkich. Przebudzony tańczy solo. Do jego tańca można się przyłączyć, uchwycić wir, pozostać w nim na jakiś czas by – z reguły – wcześniej lub później go opuścić. W skrajnych wypadkach można zostać przez wir wyrzuconym lub pozostać w nim – jako uczestnik – na zawsze.

Wszystkie interakcje człowieka (z innymi ludźmi oraz wszelakimi systemami w których funkcjonuje) można w ujęciu metaforycznym sprowadzić do wirów[1].
Wyobraź sobie trąbę powietrzną – zjawisko pogodowe z sięgającym ziemi pionowym wirem wiatru. Trąba wiruje i wciąga wszystko co znajdzie się na trasie jej chaotycznego przebiegu. Dokładnie tak działa większość struktur, wytworów intelektualnych świata, które rządzą naszym życiem. Potrzebujesz przez to zastanowić się w jakich jesteś wirach, czemu oddajesz swoją cenną energię.

CZYM JEST WIR

Człowiek który znajduje się w obszarze oddziaływania wiru zostaje przez niego wchłonięty (pochłonięty). Od tej chwili właściwie w 100 % poddaje się zasadom rządzącym w wierze. Nie ma tam za bardzo pola do dyskusji, ponieważ wir jest ukształtowany i wiruje nieomal bezwiednie, wedle z góry przyjętych zasad. Z wiru też trudno się wyrwać. Jego siła odśrodkowa, energia którą dysponuje jest ogromna – jest składową energii wszystkich uczestników oraz elementów wiru. To niebywała moc.
Wiry są i towarzyszą nam wszędzie, od urodzenia, po kres egzystencji. Korporacja w której być może pracujesz (lub której członkiem jesteś) to wir. Ma swoje zasady wokół których wszystko się kręci. Będąc w niej, jesteś w wirze. Niewiele masz do powiedzenia, bowiem tańczysz tak, jak korporacja (wir) ci zagra, podpowie, narzuci. Jej zasady stają się twoimi zasadami. Wir ma swoje procedury, standardy, ujednolica wszystko do pewnej akceptowalnej dla wszystkich postaci. Formatuje i ujednorodnia. Godziny pracy, obyczaj zostawania „na” nadgodzinach, tyrka, wyrywanie włosów z głów gdy coś się sypie, rywalizacja w zespole, wyścig szczurów, to zasady rządzące korporacyjnym wirem. Skoro znalazłeś się w obszarze jego oddziaływania – np. zatrudniłeś się w wymarzonej międzynarodowej korporacji handlowej – musisz się im poddać. Gdy będziesz stawiać opór, będziesz cierpieć. Wir albo doprowadzi do twojego podporządkowania albo wyrzuci cię z obszaru swojego oddziaływania – powie „dziękuję”. Innego wyjścia nie ma.

INNOWATOR

Możesz będąc w wirze próbować go zmienić, wpłynąć na jego przebieg, organizację, zasady, wartości, jednak mało prawdopodobne abyś w pojedynkę zdołał coś zmienić. Siła wiru, liczebność jego bezrefleksyjnych uczestników jest zbyt wielka. Jeśli jednak ten typ misyjności ci towarzyszy, zachowaj ostrożność. Wir nie może się zorientować, że jesteś kretem, który zmienia zasady od środka. Gdy wyjdzie to na jaw, poniesiesz konsekwencje, a te mogą być dotkliwe.
Innym przykładem wirów – które otaczają nas zewsząd – będzie organizacja państwa, system podatkowy, ustrój polityczny, powszechnie akceptowany model funkcjonowania rodziny, edukacja, wymiar sprawiedliwości, system opieki zdrowotnej, gospodarka kapitalistyczna oparta na konsumpcjonizmie itd. Twój smartfon – jeśli od rana wciąga cię w różne portale społecznościowe, cudze życia, sklepy z aplikacjami i wiedzie cie nie tam gdzie ty chcesz, a tam gdzie chcą ci, którzy z rozmysłem urządzenie zaprogramowali – też jest wirem.
Wiry których działaniu się poddaliśmy, w których obszar weszliśmy, sterują naszym życiem. I to jedna z głównych przyczyn permanentnego braku poczucia szczęścia, duchowego bogactwa.

TAŃCZYSZ CUDZY TANIEC

Nie żyjemy własnym życiem, pragnieniami, marzeniami, nie realizujemy siebie, ponieważ od dziecka jesteśmy uczeni funkcjonowania w wirach, które zmonopolizowały świat. Od wychowania i edukacji, po pojęcie sukcesu i grzechu. A wiry robią swoje: się kręcą i nami kręcą. Z obracającego się wiru trudno samodzielnie się wydostać. Będąc w nim trudno przecież zauważyć, że to w istocie wir, że się kręci i że mną kręci. Wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku: człowiek jest w pełni sterowany, jednak ruchu wiru nie widzi. W końcu zasady wiru przestrzegane są przez wszystkich, wobec czego trudno w ogóle powiedzieć, że jest jakiś wir, czy też zbiorowe sterowanie ludzkim życiem i potrzebami.

Jeśli wstajesz rano i jedziesz do pracy której nie lubisz po to by zarobić na funkcjonowanie rodziny w której się nie czujesz dobrze, a jednocześnie marzysz o tym by zbudować drewnianą chatę w Bieszczadach i rzucić to wszystko w cholerę … jesteś w wirze. Jeśli siedzisz w korpo by spłacić kredyt na wypasiony dom, a ciągnie cię do podróżowania i fotoreportażu, jesteś w wirze. Społeczny model funkcjonowania pracy zarobkowej i rodziny to dwa kluczowe wiry. One sprawiają, że powielamy schematy, które nie zawsze są tym co konstruuje i definiuje poczucie wewnętrznego bogactwa i szczęścia. Oczywiście to przykłady skrajne, jednak z różną siłą i nasyceniem występują w naszej rzeczywistości. To wir sprawia, że niektóre kobiety wbrew sobie rodzą i wychowują dzieci mimo że chciałby oddać się wymarzonej pasji, która nie koresponduje ze stereotypem matki polki. To że niektórzy mężczyźni zakładają rodziny, mimo że głęboko pod skórą czują potrzebę samotnego życia jest również wynikiem wiru. Dlaczego ludzie wykonują pracę, której nie kochają? Przez wir, który każe im zarabiać na poziomie, który pozwala zaopatrzyć się w dobra rekomendowane przez tenże wir. Oczywiście zasadą panującą w takim wirze jest, że praca to wielki wysiłek i wyrzeczenie, co nie ma nic wspólnego z dobrą zabawą, pasją i radością. W takie zasady panujące w wirze wszyscy wierzą, ponieważ z poziomu wiru w którym się jest nie widać żadnych alternatyw i innych możliwych wyborów. Podobnie będzie z wszelakiego rodzaju kościołami i związkami wyznaniowymi – również wirują i pochłaniają swoich wyznawców, którzy ślepo podporządkowują się regułom, zasadom, dogmatom i obrzędom. A potem całkowicie negują i wykluczają to co próbują powiedzieć wyznawcy innego religijnego wiru. Wir nie toleruje konkurencyjnych wirów.

CIERPISZ?

Jak już zostało powiedziane indywidualista czy idealista z reguły w wirze będzie czuć niedosyt, odczuwać niespełnienie, a w skrajnych przypadkach cierpienie. Wir tylko w niektórych aspektach swojego funkcjonowania będzie zgodny z tym, co idealista czy indywidualista czuje, wyznaje, w co wierzy. Tam pojawi się połowiczna harmonia. W pozostałych obszarach zapanuje dysonans i chaos, który dla wiru będzie oznaczał zjawisko patologiczne, zaś dla uczestnika problem psychologiczny, egzystencjalny, poczucie głębokiego dyskomfortu.
Jak być szczęśliwym i spełnionym w świecie wirów? Jest tylko jedna droga – wytworzyć własny wir. Odnaleźć to, co jest talentem, powołaniem, misją do wykonania i po prostu robić swoje. Nie dla poklasku – gdyż jego potrzeba zawsze jest wynikiem uczestnictwa w cudzych z reguły konsumpcjonistycznych wirach – a dla własnego poczucia spełnienia, którego wyłącznym dowodem jest własna wysoka samoocena podejmowanego działania. O tym właśnie wspomina Anthony De Mello w „Przebudzeniu”: „Moją sprawą jest robić jedynie to, co powinienem. Tańczyć swój taniec. Jeśli potraficie uzyskać coś dla siebie z tych moich rozważań, to bardzo dobrze; jeśli nie, tym gorzej dla was!

TAŃCZ SWÓJ TANIEC

Ten kto wytwarza swój wir – robi to co kocha, odnajduje w tym spełnienie, misję, którą należy dzielić się ze światem – jest w stanie funkcjonować w znacznym stopniu niezależnie od wszelkich innych wirów. Tańczy solo i nikt nie jest w stanie go do tej czynności zniechęcić. Poza nim samym. Inni mogą ten taniec (wir) dostrzec, przyłączyć się, być, aż wreszcie odejść. Gdy naruszą zasady wiru, zostaną wyrzuceni, ponieważ twórca wiru nie pozwoli na naruszenie jakości i integralności swojego postępowania. Inni są tylko i wyłącznie gośćmi. A gość jest zobowiązany szanować zasady panujące u gospodarza. Gdy tego nie czyni skazuje się na banicję. Oczywiście ten kto tańczy swój taniec – generuje swój wir – też uczestniczy w życiu i spotyka się z innymi wirami. Robi to jednak tylko w niezbędnym zakresie: płaci podatki, składki na ubezpieczenie, robi zakupy itp. Baczy przy tym, by żaden wir (np. konsumpcjonizm, tzw. prawda telewizyjna) go nie wciągnął, nie zaabsorbował ponad potrzebę. Wie, że przebywanie w oddziaływaniu wiru jest niebezpieczne, mimo że na takie z pozoru nie wygląda.
Ten który tańczy swój taniec, generuje własny wir, w jakimś sensie też potrzebuje tancerzy i uczestników. W końcu to od nich zależy dotarcie wirującego tancerza z jego misją, talentem i powołaniem do gotowego na to odbiorcy. Toteż wysyła zaproszenia do tych, którym zasady panujące w jego wirze odpowiadają. Każdy zaproszony może przyjść, sprawdzić i podjąć decyzję. Nie ma w tym żadnego przymusu, gdyż paradoksalnie każdy wir jest wynikiem decyzji jego uczestnika. Nie ma też ciśnienia zapraszający, gdyż tańczy swój taniec bez względu na wszystko inne. Przez to należy go uznać za wielką indywidualność. To z niej się bierze wspomniana samotność, która jest pochodną ścisłego wytyczenia granicy pomiędzy tym na co się godzi, a tym na co zgody mu brak. Nie ma tu za bardzo miejsca na kompromisy. Tańczący swój taniec przecież będzie go tańczyć bez względu na zainteresowanie innych. To jego wewnętrzna powinność i imperatyw. Już to sprawia, że nie będzie wykonywać kroków, które w jego taniec zupełnie się nie wpisują, burzą harmonię. Bez względu na to, kto o to prosi.

ŻYCIE JAKO CIĄG SPOTKAŃ

Czasem dochodzi do spotkania tańczących samotny taniec wirów. Gdy ich duchowość, wizja, misja, tożsamość i wartości są zbliżone, kręcą się w tym samym kierunku, możliwe jest niecodzienna i magiczna interakcja. Gdy jednak wspomniane elementy mają sprzeczną treść, wiry kręcą się w przeciwległym kierunku, a to grozi katastrofą, konfliktem, sporem. To kolejny powód, dla którego tańczący swój taniec z reguły jest w tym tańcu sam. Inne wiry to wyłącznie – i co najwyżej – spotkania.
Jeśli zauważysz, że znów poczułaś się źle, coś sprawiło że nie byłeś dziś zadowolony ze swojego dnia, a może po prostu dochodzisz do wniosku, że życie jest do bani, zacznij od pytania, w jakim wirze uczestniczysz i czyj tańczysz taniec. Czy nie czas zacząć wytwarzać własny wir? Weź odpowiedzialność, odkryj swój potencjał i tańcz. Zapewniam, że gdy zaczniesz to robić, nic innego nie będzie się liczyć, nawet wówczas, gdy nie będzie wokół ciebie zainteresowanych. Pochłonie cię taniec, a to wystarczy, by całą resztę ułożyć do jego reguł. To w pełni realne.

[1]: Vadim Zeland w książce „Transerfing rzeczywistości, tom I. Przestrzeń wariantów” wspomina o wahadłach. Jego koncepcja jest przeze mnie zmodyfikowana o tyle, że uwzględnia pewną specyfikę przebudzenia jednostki do w pełni samodzielnej kreacji otaczającej rzeczywistości.

Photo by Nikolas Noonan on Unsplash