MIŁOŚĆ JAK ULOTKA – INTERPRETACJA KOANU „KIEDYŚ” M. BENNEWICZA

utworzone przez kw. 29, 202081 Tajemnic, Adam Sornek, Maciej Bennewicz

Zuzia nie lubiła mamy – tata jej powiedział, że mama jest głupia. Oto tata podarował Zuzi program, zainstalował po raz pierwszy w jej nieświadomości istotny komunikat, że miłość i niechęć oraz porzucenie idą w parze. Że naturą miłości jest znikanie, pozostawianie, porzucanie, że jest ulotna, jak ulotka, jak fotka. Brawo tato.

Na szczęście tata Zuzi był wspaniały. Kupował jej zabawki, wszędzie ją zabierał…
I tak Zuzia dostała drugi ważny komunikat do swojej nieświadomości, że miłość to rozpieszczanie, prezenty i podarki. Że tak się miłość daje, ofiarowuje i manifestuje. Okazuje się ją rzeczami, prezentami, nie zaś podarowanym czasem, uwagą, troską, czułością, współczuciem i energią. Wielkie brawa po raz drugi tato.

I Zuzia nie mogła mieć już żadnych wątpliwości, że miłość to porzucanie, gdy tatuś znalazł sobie partnerkę, a ta zaszła w ciążę. Zuzia została zastąpiona. Kimś ważniejszym, kimś istotniejszym, kimś nowszym. Pojawił się lepszy model. Tata zainstalował Zuzi kolejne przekonanie, że to co się kocha należy zamienić na coś lepszego – bo zawsze gdzieś jest jakiś lepszy model. Że życie drugiego, napotkanego człowieka, może też być jak nowa zabawka, którą można się znudzić i ją porzucić.
W ten sposób – nieświadomie – miłość w oczach Zuzi stała się się ciągłym poszukiwaniem, odnajdywaniem i porzucaniem w imię nowego poszukiwania. Owacje na stojąco dla taty.

Zuzia – na skutek tych wszystkich działań – została pozbawiona matki, ojca, siebie i miłości do siebie. Stała się jak porzucona rzecz, dla której miłość to zdobywanie i porzucanie innych rzeczy, nawet gdy są to istoty żyjące i czujące. Rozpieszczona dostawała wszystko i nagle – w imię lepszego modelu – wszystko jej zabrano. Nie nauczono też jej być najważniejszą dla siebie. Bycie najważniejszym w jej oczach, to stan w stosunku do kogoś innego, nie w stosunku do siebie. Dlatego Zuzia potrafi bardzo wiele dać, jednak innym, nie zaś sobie. A sobie daje zabawki, które musi porzucić, w końcu tego nauczył ją tata. Zabawki są dla niej głównym narzędziem okazywania sobie miłości.

 

Niby Zuzia wszystko dostawała i dostaje, jednak prawdziwej miłości w tym nie ma.
I miłości Zuzia się nie nauczyła. Została jej najprawdopodobniej nienawiść do matki o której tata mówi, że jest głupia i do ojca, który ją porzucił w imię nowych zabawek, nowego życia, nowej partnerki, nowego potomstwa. I nienawiść ta pewnie jest nieświadoma, stłumiona, głęboko w Zuzi ukryta, bo kto chciałby sam przed sobą powiedzieć „nienawidzę Cię mamo za to co mi zrobiłaś”, „nienawidzę Cię tato za to że mnie porzuciłeś”. Zuzia zastępuje, jedną zabawkę inną, tak jak dorośli zastąpili uwagę wobec niej, uwagą wobec drugiego dziecka.

 

 Zuzia wcale nie chciała nowego pokoju, tak jak nie chciała braciszka – po prostu chciała, aby nadal ją kochano, bez dodatkowych warunków. Zamiast tego, najzwyczajniej w świecie, ją zastąpiono i porzucono. I przez porzuciła ojca – powiedziała mu, że jest głupi jak gach mamy, i że go wcale go nie kocha, tak jak nie kochała mamy. Ojciec nauczył dziecko porzucania – najpierw Zuzia porzuciła matkę, potem ojca, aż wreszcie porzuciła siebie, bo poczuła się porzucona. A może nigdy siebie nie miała, gdyż nigdy nikt nie nauczył jej być pełną, napełnioną, wystarczającą, zasługującą na miłość bez względu na wszystko, bez względu na okoliczności, bez względu na innych.

Dziecko nie jest zabawką. Dziecko to uczucia, emocje, potrzeby, pragnienie stałości i bezpieczeństwa. Dziecko to też obowiązki – obowiązek troski, wychowania, wyznaczenia granic, wyjaśnienia potrzeby istnienia i znaczenia norm. To również konieczność nauczenia, że troska o siebie jest w środku człowieka, a nie na zewnątrz niego, wytłumaczenia, że człowiek dla siebie samego musi być najważniejszy, bo inaczej będzie ofiarą na ołtarzu innych. I dodania przy tym, że nie ma to nic wspólnego z egoizmem. Że od miłości do siebie, troski do siebie bierze się miłość i troska wobec innych. Gdy tego dziecka nie nauczymy, gdy jest dla nas zabawką, wychowamy kalekę, który przez całe życie będzie poszukiwać nie wiadomo czego. Choć wiadomo, tylko poszukiwacz tego nie widzi… Nie widzi że szuka miłości – do siebie, a gdy tę pozna, do całego świata i wszelkiego istnienia. I w poszukiwaniu cierpi, płomień po retortą się musi palić, a w środku musi wrzeć, aż w końcu ta iluzja pęknie, rozpadnie się, rana zostanie uleczona, nadejdzie zrozumienie.

Każda prezentowana przeze mnie tutaj introspekcja (tekst „Ale o co chodzi”, czy też tekst z pytajnikiem „?”), to tylko moja insynuacja, dygresja, cudza (moja, jako autora) fantazja na temat tego, co koan Macieja zdaje się próbować przekazać.

I z tej choćby przyczyny interpretacja nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani rzeczywistością, ani tymbardziej Twoim życiem. Jesteś jedynym ekspertem w tej ostatniej dziedzinie. Ufaj zawsze i przede wszystkim sobie.

Tekst niniejszy to zaproszenie do spojrzenia na sprawę najpierw moim punktem widzenia i skłonienie Cię do własnej pracy nad koanem. A w gruncie rzeczy pracy nad samym sobą, swoim życiem, relacjami, przekonaniami i skryptami które sprawiają nieustannie, że powtarzasz schematy, żyjesz w swoistym Matrixie i czujesz (w taki lub inny sposób), że nie możesz się obudzić, wyrwać z impasu.

Moje interpretacje to tylko i wyłącznie jeden z setek, milionów, a nawet miliardów pomysłów na to jak opowieść metaforyczną Macieja zrozumieć. Masz prawo, a nawet obowiązek posiadać swoją. Jesteś kimś zupełnie innym niż ja i koany oraz ich interpretacje będą skłaniać Cię każdego dnia do zrozumienia tej oczywistej prawdy.

To dzięki pracy własnej, poszukiwaniu unikatowych, indywidualnych i „Twoich” odpowiedzi możesz dojść do sedna swojej egzystencji, prawdy o sobie. Prawdopodobnie zaczniesz żyć dokładnie tak, jak tego pragniesz.

Podejmij swoją pieśń.

Dzisiaj Zuzia ma dwadzieścia lat więcej. Wszystko porzuca, tak jak była porzucona. Nie skończyła trzecich już z kolei studiów, a zaczęła cztery kierunki. Nauczyciele twierdzą, że jest bardzo uzdolniona muzycznie. Próbowała już skrzypiec, gitary, fortepianu, w końcu gra na hang drumie. Ale nic nie kończy, wszystko porzuca, tak jak była w na początku swojego rozwoju porzucona przez ojca, na rzecz przyszłego rodzeństwa. Porzuca, tak jak ojciec porzucił matkę i kazał Zuzi ją porzucić, gdyż ponoć była głupia. Porzuca, tak jak była porzucona z tego tylko powodu, że nie zostały wysłuchane jej pragnienia, emocje i potrzeby skryte za wsypaniem do koktajlu soli, sody, pieprzu i jeszcze czegoś – tak dla żartu. Tylko dla żartu – rzecz jasna i oczywista.

Nie da się miłości zastąpić prezentami, niekończącymi się zainteresowaniami, kolekcjonerstwem tego czy tamtego – cokolwiek to jest. Bo miłość jest niezastępowalna. Człowiek pozbawiony miłości jest jak apatryda, jak osoba, której żadne państwo nie uznaje za swojego obywatela, jest jak osoba nieposiadająca żadnego obywatelstwa. Taki – co do zasady – wszędzie nieproszony gość. Nigdzie nie może się odnaleźć. To taka osoba z świadectwem czasowego wyrejestrowana z życia. Wieczny włóczęga, który szuka miłości, tej, której zapomniano go nauczyć w dzieciństwie, albo tej, którą mu w dzieciństwie odebrano. Nigdzie nie ma swojego miejsca i nigdzie nie jest u siebie. Bo nigdy nie osadził się z sobą w sobie. Metaforycznie to samochód bez rejestracji. Jej, jego wzorcem jest porzucenie – porzucająca natura świata.

No i nic dla takiej Zuzi nie może być stałe. Bo nikt jej stałości nie pokazał. Nauczono ją rzeczywistości ciągle rozpadającej się. Oczywiście jest w tym korzyść, której Zuzia najpewniej nie widzi – niebywała zdolność adaptacji do zmieniających się warunków. Ale dla Zuzi widoczna jest głównie rana – rana porzuconego dziecka, którego nie nauczono miłości, stałości, trwałości uczuć. I może Zuzia tej rany nie widzieć, bo rany się retuszuje, ukrywa, są w wyparciu i głębokiej niewiedzy. Więc najpewniej Zuzia się tuła, męczy, coś jej doskwiera, ale nie wie zupełnie o co chodzi, bo nie może zobaczyć tego, czego nigdy w życiu nie zobaczyła na własne oczy u swoich rodziców. Dlatego właśnie Zuzia nie wie na co właściwie ma czas i co ma być kiedyś. Bo nie wie, że chodzi jej w tych wszystkich poszukiwaniach o miłość. Oczywiście twierdzi, że wie, jest nawet w stanie napisać 40 piosenek o miłości i cykl powieści składający się z osiemdziesięciu jeden tomów. Ale to wszystko na nic. Bo wiedzieć, to nie znaczy umieć, czuć, rozumieć. Tak jak niedokończone jest Zuzi dzieciństwo i miłość stała się dla niej ulotna jak kamfora, tak ulotne i niedokończone jest wszystko w jej życiu. Po co ma kończyć? Po co ma robić? Po nic. Nie ma to sensu, przecież i tak umrze, a do grobu niczego nie zabierze. I przez to nie ma miłości w tym co robi Zuzia. Nie ma, bo Zuzia sądzi, że w niej miłości nie ma. Jak więc ma robić biedne dziewcze cokolwiek z miłością, skoro miłości nie odczuwa, sądzi, że uleciała z niej jak kamfora, gdy kazano jej porzucić mamę, potem porzucono ją, a ona ostatecznie porzuciła ojca. I tak – z poczucia braku miłości – porzuca wszystko. I nie ufa. Jak może ufać ktoś, kto był porzucany i musi porzucać.

I być może Zuzia przeżywa głęboko skrytą złość i nienawiść, na ojca albo na matkę, a może na obojga. Nienawiść, że ciągle się tuła i szwenda, szuka sensu życia, wielkiej tajemnicy, nie widząc ani trochę, że chodzi o miłość, której ani nie zaznała, ani nie rozumie. I może jej być trudno poprosić nawet o pomoc. Bo po co ma prosić? Skoro się nie kocha, a poza tym i tak umrze. Woli więc się złościć na rodziców, a w gruncie rzeczy na dzieci, które zabrały się za wychowywanie innych dzieci. A tak na prawdę złości się zawsze na siebie. 

81 – introspekcje

Ale o co chodzi?

Zastanawiasz się być może "o co w tym koanie chodzi?"... Nie każdy koan jest oczywisty. Taka jest potęga metafory...

"Ale o co chodzi" (dawniej introspekcje) są niejako wstępem i konspektem do mojej własnej interpretacji koanu. To po prostu draft, szkic, mapa myśli, pierwsze skojarzenia, które dotyczą przeczytanego koanu. Jest to przedsmak, wyłącznie zajawka 🙂 tekstu publikowanego w książce "81 Tajemnic" .

Podobnie powstawało "81 Tajemnic". Analizowałem post Macieja na blogu bennewicz.pl, a następnie w punktach wypisywałem te spostrzeżenia na temat rzeczywistości, które w moim odczuciu koan poruszał, które chciałem opisać w interpretacji. Później te punkty rozwijałem i tak powstawały całe rozdziały złożonej interpretacji.

Dzięki temu zmieniało się wszystko - ja, moje otoczenie, postrzeganie rzeczywistości, a potem decyzje i całe życie...

"Ale o co chodzi?" (introspekcje) na 81tajemnic.pl mają odrobinę inny cel i charakter. Są one zaproszeniem do pracy własnej Czytelnika - Twojej własnej pracy 🙂 

Możesz przeczytać koan, później introspekcję i podjąć decyzję, czy chcesz dokonać samodzielnej interpretacji. Obok znajduje się moja wstępna, szkicowa interpretacja, niejako zapowiedź i "kuchnia" tego, jak budowałem pełne interpretacje w "81 Tajemnic". 

Oczywiście interpretacje w 81 Tajemnic są dużo obszerniejsze niż skrótowa forma ... 

Zobacz przykładowy rozdział - koan i interpretację, aby rozpocząć własną pracę z tekstem: 

 

Kiedyś – koan

Zuzia nie lubiła mamy odkąd tata jej powiedział, że mama jest głupia. Mama jest głupia i ma wstrętnego gacha. Gach rzeczywiście był okropny. Wysoki, owłosiony, ciągle mówił coś głupkowatego i próbował za wszelką cenę rozśmieszać Zuzię. I ciągle tylko pytał: chcesz na barana, a może chcesz na barana, chcesz na barana? Raz chciała ale potem już nie.

Tata był wspaniały. Kupował jej zabawki, wszędzie ją zabierał, kupował co tylko chciała i był po prostu cudowny. Mogła wariować do późna z koleżankami. Wystarczyło, że zrobiła tę swoją minkę i nie szła do przedszkola. Kupował jej stroje, gry, konsole a na szóste urodziny dostała różowy komputer, zestaw do makijażu i komplet lalek ze strojami. Najdroższy jaki był w sklepie, wypasiony.

Niestety wszystko się zmieniło kiedy do taty wprowadziła się ciocia Magda. Ciągle się z tatą trzymali za rączki, lizali i wyściskiwali. Na początku było nawet fajnie. Razem z ciocią Magdą Zuzia się przebierała, malowała a nawet wygłupiała ale potem okazało się, że Magda jest okropniejsza od gacha mamy. W dodatku zaszła w ciążę. Będziesz miała braciszka, będziesz miała braciszka – cieszyła się ciocia Magda. Tata się chyba nie cieszył ale ciągle coś dla braciszka kupował, choć ten wcale się jeszcze nie urodził. Nie chciała mieć żadnego braciszka.

W końcu tata zabrał Zuzi jej pokój i kazał się wprowadzić do dawnej rupieciarni, w której było prasowanie, narty, graty ojca i takie tam. Obiecał, że zrobi jej piękny pokój, kupi nowe mebelki ale Zuzia wcale nie chciała nowego pokoju, tak jak nie chciała braciszka.

Kiedy dosypała cioci Magdzie, do jej specjalnego koktajlu, trochę soli, sody, pieprzu i jeszcze czegoś, tak dla żartu, tata się na nią strasznie rozgniewał. Od tego dnia było gorzej i gorzej. W końcu powiedziała tatusiowi, że on też jest głupi jak gach mamy, i że go wcale go nie kocha, tak jak nie kochała mamy.  

Dzisiaj Zuzia ma dwadzieścia lat więcej. Nie skończyła trzecich już z kolei studiów a zaczęła cztery kierunki. Nauczyciele twierdzą, że jest bardzo uzdolniona muzycznie. Próbowała już skrzypiec, gitary, fortepianu, w końcu gra na hang drumie. Kolejny prezent od ojca. Kosztował dobre 3 tysiące euro. Dobra barwa.

Zuzia przez te lata pomieszkiwała to u mamy, to u taty. Oboje z resztą zmieniali swoich partnerów wiele razy. Mama Zuzi obecnie jest w związku z trenerem tenisa, chłopakiem w wieku Zuzi a tata, o dziwo z tą samą partnerką od trzech lat. Zdaje się, że będzie miał kolejne dziecko.

Zuzia nie ma nikogo, to znaczy faceta, kogoś na stałe. Niczego nie ma na stałe. Cała jestem taka niestała. Napisała kiedyś taką piosenkę ale jej nie ukończyła. Ma jeszcze czas na kończenie spraw, ma dopiero dwadzieścia sześć lat.

Ale na co właściwie ma czas i co ma być kiedyś, Zuzia nie wie? Po prostu o tym nie myśli a nawet jak czasem myśli i tak nic nie może wymyślić. Kiedyś? Jakie kiedyś? Co kiedyś? Po co? Po nic.     

„81 Tajemnic”

Książka o przebudzeniu

„Przebudzenie” człowieka – jakkolwiek je rozumieć – staje się tematem powszechnego zainteresowania ludzi odczuwających niedosyt, czy pustkę. Ma to silny związek z kryzysem religii jako takiej, która poza rytuałami, nie potrafi dać człowiekowi niczego, co doprowadziłoby jego egzystencję do pełni szczęścia, akceptacji, miłości, a w konsekwencji do lekkości i nieomal pełnej zgody na wszelakie okoliczności zewnętrzne.

Książka zaprasza Cię do podróży Adama wgłab siebie. Będziesz jej świadkiem i obserwatorem, dzięki czemu możesz stworzyć własne interpretacje opowieści metaforycznych i przebudzić się na swój indywidualny sposób.

Dzięki książce możesz w końcu zrozumieć, że wszystko jest z Tobą w porządku – potrzebujesz po prostu wszelkich pytań, odpowiedzi (i rozwikłania tajemnic) poszukać w sobie, nie zaś na zewnątrz siebie. Opowieści zawarte w książce każdy może zinterpretować inaczej – nie ma tu dobrych czy złych odpowiedzi.

Najważniejsze jest jednak odkrywanie siebie – największej tajemnicy.  .

O autorach

Maciej Bennewicz

Mówi o sobie: artysta; pisarz, poeta, mentor; superwizor; założyciel Instytut Kognitywistyki; autor ponad trzydziestu książek, w tym wielu podręczników
i poradników z dziedziny psychologii
i rozwoju osobistego uznawanych za kultowe; przyjaciel zwierząt i opiekun ludzi… a czasem odwrotnie.

Posiada 20 letnie doświadczenie w branży szkoleń skierowanych do biznesu oraz 30 letnie doświadczenie w pracy z ludźmi
w różnych nurtach terapii i rozwoju osobistego.

Adam Sornek

Z zawodu jest prawnikiem – adwokatem. Praca nad „81 Tajemnic” była jedną z przyczyn dla których postanowił zrezygnować z pracy zawodowej na sali rozpraw. Przestał być człowiekiem konfliktów.
Dziś pomaga ludziom – dba o swój rozwój i rozwój innych. W pierwszym najbardziej pomaga mu sztuka (pisarstwo, muzyka),
w drugim wiedza i doświadczenie zdobyte w Instytucie Kognitywistyki Macieja Bennewicza.
Czynnie pracuje jako coach i mentor.

Zapraszamy do kontaktu...