Byłem jakiś czas temu na pogrzebie. Człowiek był i go nie ma. Taka – zdaje się – norma. Natura bytów i ich egzystencji. Przynajmniej w sensie fizycznym. Ulotność i przemijanie każdej materii. Nieunikniony fakt. Od życia do śmierci dzieli nas tylko chwila, moment, ułamek sekundy. Może się on w głowach umierającego i bliskich  – na przykład w chorobie – ciągnąć miesiącami, czasem latami. Jednak z punktu widzenia czasu, od życia do śmierci dzieli nas tylko krótka chwila. W jednej sekundzie życie ze stanu „jest” obraca się w „niebyt”. Nie ma żadnego instrumentu określającego prawdopodobieństwo, czy moment nadejścia tej chwili. Nie wiemy kiedy umrzemy…

Stałem na samym tyle kościoła. Z dala od ołtarza, z możliwością pełnej obserwacji wszystkiego co się dzieje. Próbowałem wczuć się i zrozumieć emocje zgromadzonych, rodziny, ich myśli. Zacząłem się zastanawiać co jest najważniejsze w ostatnim pożegnaniu.

 

Co zostawił zmarły?

Myślałem o tym, o czym myślą najbliżsi zmarłego. Pewnie zostawił jakiś majątek: pieniądze, być może samochód, jakąś nieruchomość. Na pewno zostawił dokumenty świadczące o jego kompetencjach, które z chwilą śmierci stały się zupełnie bezwartościowe. Paliłem jakiś czas temu świadectwa, dyplomy, certyfikaty, dokumenty tożsamości i tym podobne papierzyska bliskiej mi osoby. Został po niej tylko pył. Cały wysiłek intelektualny jej życia, w parę chwil wrócił do matki Ziemi. Uważam, że uczestnicy ceremonii pogrzebowej nie myśleli jednak o tak przyziemnych sprawach. Kluczowe dla nich pewnie było to, że zmarły zostawił rodzinę, bliskich, przyjaciół. W ich głowach zostały wspomnienia o człowieku, który odszedł.

Zerwał (śmiercią) i zostawił (w pamięci żyjących) przede wszystkim relacje międzyludzkie. Z punktu widzenia obecnych na pogrzebie, pozostały wszystkim wizualizacje postaci: świadectwo kim był zmarły, jaki był i co robił. Jest dość prawdopodobne, że nie ma to już dla niego – nieboszczyka – większego znaczenia. Wierząc w wędrówkę dusz, należałoby przyjąć, że właśnie następuje nowe rozdanie ról. Poprzednia najprawdopodobniej odchodzi w zapomnienie i nigdy nie będzie objęta świadomą pamięcią nowej postaci (nowego ducha). Z kolei za kilka dni, miesięcy, lat, w pamięci i świadomości niewielu bliskich pozostanie trwały i żywy obraz zmarłego. Świat szybko się przyzwyczaja do nieobecnych. Mózg zawsze wybiera konkret, czyli to co jest, a nie to czego nie ma.  Tylko najsilniejsze więzi i relacje pozostają na długo w pamięci.

 

Co miał w takim razie chwilę przed śmiercią?

Można też się zastanowić, co zmarły miał tuż przed śmiercią. Skoro cały jego zasób materialny z chwilą odejścia przestał mieć kluczowe znaczenie, to można go pominąć również na krótko przed śmiercią. Co więc pozostało istotne dla zmarłego chwilę przed jego śmiercią.

 

Skoro wszystko to co materialne nie ma znaczenia, to co pozostaje?

Jaką masz pewność, że doczytasz zdanie, które właśnie piszę, że dojdziesz do końca tego posta? Nie masz takiej pewności, tak jak nie ma żadnych dowodów natury naukowej by twierdzić, że będziesz żyć dłużej, niż najstarsza żyjąca, bliska Ci osoba. A jeśli zostawienie tego co materialne w chwili śmierci będzie już bez znaczenia, to co Ci zostaje w ostatnim dniu Twojego życia? Wielce prawdopodobne, że właśnie ten dzień! Problem w tym, że nie wiesz kiedy on nadejdzie. Być może nadszedł dziś? Skąd masz wiedzieć?

Jedyne co tak naprawdę wówczas „masz” to właśnie ten dzień, ta chwila i to co im towarzyszy. Chwili, która była sekundę temu już nie ma. „Za chwilę” może nigdy nie nadejść, bo tam może Cię już nie być. Co wiec masz? Tylko tę właśnie chwilę. I jeśli nie wiesz, nie masz pewności, czy jutro nadal będziesz, to co Ci zostaje?

Niczemu życiu nie należy nadawać tak wielkiego znaczenia jak właśnie życiu i chwili która właśnie trwa. Być może jest tą ostatnią. Warto ją spożytkować najlepiej. Twoje najlepiej, jest inne niż moje. Jednak nie Tobie decydować o tym jaką ja piję herbatę, ani mnie, jaką Ty pijesz kawę. To jeden z podstawowych błędów popełnianych przy wychowywaniu dzieci – odbieranie odrębności, tworzenie obrazu innych na swoje podobieństwo. Twoja chwila obecna jest tylko Twoja. Jej wykorzystanie w sposób zgodny z pragnieniami i marzeniami zdaje się być największym zasobem, gdy uświadomimy sobie, że wszyscy odejdziemy, że jutra może nie być. To może być za chwilę. A może już, teraz, zaraz?

I to z tych powodów warto być i żyć tym co tu i teraz. Nic więcej w tej chwili nie ma. Nic poza nią. Oczywiście nie wyklucza to robienia tu i teraz tego, co jutro może być kolejnym krokiem do naszego rozwoju, spełnienia, samorealizacji, głębszego oddechu pełniejszą piersią. W końcu w chwili gdy zgaśnie światło, każdy chce mieć poczucie, że przeżył życie najlepiej, zostawił coś więcej niż kupę rupieci i śmieci. Ostatecznie jednak znaczenie ma ta właśnie chwila.

 

Mocne pytania na temat śmierci

Jeśli to Twoja ostatnia chwila, to jaka chcesz aby była? Gdzie, jak i z kim chcesz spędzić ten czas? Co zrobisz wiedząc, że to już koniec, że nie ma już nic więcej? Czy jesteś w tej właśnie chwili w stanie takiego spełnienia, który wyraża gotowość nadejścia Twojego ostatniego dnia życia? A jeśli nie, to co zrobisz, aby taki stan Ci towarzyszył już jutro? Od czego zaczniesz zmianę i swoją gotowość? Co zrobisz dziś by Twoje ostatnie zamknięcie oczu było takie, jakie chcesz żeby było? Ty wiesz, czy ma być pełne spełnienia, satysfakcji, szczęścia, czy też zawierać w sobie coś zupełnie innego. Jak więc powinna wyglądać TA WŁAŚNIE CHWILA, ta która trwa, gdyby miała się okazać ostatnią z Twoich chwil?

 

ps. Pisząc tego posta ciągle w głowie grała mi piosenka, której dawno nie słyszałem. Postanowiłem sprawdzić…

Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic…
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil…
Najlepszą z Twoich chwil

(Dżem – Do Kołyski, autor tekstu: Maciej Balcar, kompozytor: Jerzy Styczyński)

 

Photo by Dominik Martin on Unsplash